piątek, 30 sierpnia 2013

Przesolony makaron ...

https://www.facebook.com/walkazbialaczka



Wspaniali czytający,

wiem, że zaglądacie tutaj będąc w różnych częściach świata.
Bardzo mnie to cieszy, bo to znaczy, że oprócz tego czym dzielę się od siebie, to czym dzielę się teraz trafi do Was również.
Będzie fantastycznie jeśli podacie to dalej, pokażecie innym.
Dziś mam dzień pełen emocji - różnych - ale głównie tych pozytywnych, gdzie zwątpienie jest tak samo ważne jak ta moja dobra energia.
Dziś mi mina spadła, ale po to by się odbudować na nowo, by ponownie uwierzyć.
Dlatego też wiem, że obecność ludzi, nawet jeśli są po drugiej stronie klawiatury - jest bardzo ważna.
Nie tylko dla tych potrzebujących i słabszych, ale też dla tych zdrowych i silnych - by dalej iść po tej wyboistej drodze i omijać przeszkody.
Omijać przeszkody za tych innych, którzy nie mają siły ich ominąć.
Chociaż czasem mam wrażenie, że to Oni mają więcej siły, aniżeli my zdrowi, że to my możemy czerpać od Nich tę siłę i dla siebie.
Wklejam Wam wiadomość z facebooka.
Przekażcie dalej, proszę.
Nie wypiłam ani jednego kubka zielonej herbaty z Eweliną, a jest mi dość bliska.
Obiecuję sobie, że wypiję z Nią tę herbatę i z Marzeną Erm, że przegAdamy to wszystko o czym czasem wzajemnie piszemy, czytamy.
Ewelina potrzebuje wsparcia finansowego, jeszcze go potrzebuje.
Wpłacajcie po jednej monecie, z tych monet zrobi się solidny banknot.


Po rozmowach dziś z dobrymi ludźmi, wzięłam się za obiad.
Nie chciałam by moja córka widziała jak płaczę, no i popłakałam sobie nad gotującym się makaronem, dobrze że okap kuchenny warczy jak rozgrzany kombajn podczas żniw - to prawie mi się udało zrobić to bezszelestnie.

Chociaż to mądry dzieciak!
Zna mnie tak dobrze, że wie kiedy mam swobodę myślenia.
To moja córka, ma dwadzieścia lat.
Jest prawie w wieku Eweliny, i innych młodych ludzi, którzy tak bardzo pragną żyć...

Przez te wszystkie emocje dziś swoim tonem napadłam na ludzi.
Zupełnie niepotrzebnie.
Zaczęło się od rana.
Dziewczyna z Fundacji Siepomaga miała dobre intencje, tylko ja zawsze doszukuję się niewiadomo czego, ze zwykłej ostrożności - nie o siebie, a o innych.
Potem zadzwoniłam i porozmawiałam, zrozumiałyśmy się.
Grabaż, Pan Krzysztof Grabowski też niepotrzebnie tłumaczył mi to, co niby jest oczywiste, ale nie rozumiem tego.
Ja tego nie rozumiem - jak ktoś mi pisze w taki sposób.

Przez tę właśnie walkę nie jestem w stanie pogodzić się z reakcją innych, przecież każdy małym krokiem i z innym człowiekiem może dokonać rzeczy wielkich.
Jutro inaczej na to spojrzę, bo rzeczywiście trzeba być gotowym na wszystko i tak jak mi ktoś dziś podniósł skrzydełka - tak ja od jutra jestem gotowa do walki o to wszystko.
Przeczytajcie to co poniżej, wklejcie na swoich profilach, stronach - są trzy edycje językowe, wykorzystajmy to.

Wiem, że ciągle Was o coś proszę, ale po to też jestem tutaj.
Każda odsłona tego wpisu to szansa dla Eweliny i innych.

Dziękuję Wam, bo wiem że nie zawiedziecie.
Patka


https://www.facebook.com/walkazbialaczka

https://www.facebook.com/events/1413149762230306/


Kochani,
drugi raz prosimy Was o pomoc dla 23- letniej Eweliny, która walczy z ostrą białaczką szpikową.

Po ponad roku oczekiwania znalazł się dla Eweliny dawca szpiku kostnego - człowiek, który jest bliźniakiem genetycznym Eweliny i pragnie się podzielić cząstką siebie.

Po przeszczepie Ewelinę czeka kilkumiesięczne, bardzo kosztowne leczenie poprzeszczepowe, mające na celu zapobieganie odrzuceniu nowego szpiku oraz ochronę organizmu.

Największy problem to zakup nierefundowanego leku Noxafil. Jedna butelka, tj. 105 ml leku, starcza na tydzień. Koszt jej zakupu wynosi od marca ok. 5000 zł (http://bazalekow.mp.pl/leki/item.html?id=24101). W efekcie końcowym miesięczny koszt leczenia to ok. 20 000 zł. Okres głębokiego obniżenia odporności będzie wynosił około 6 miesięcy, co oznacza, że 6-miesięczny koszt stosowania tego leku będzie wynosił około 120 000 zł.

Darowiznę przekazaną na leczenie Eweliny można odliczyć od podatku - wystarczy zachować dowód wpłaty.

Bardzo prosimy Was o wsparcie:

Stowarzyszenie "Przymierze - Ziemia Piska"
Plac Daszyńskiego 11A
12-200 Pisz
Nr konta: 47 9364 0000 2002 2014 4915 0010
Tytuł wpłaty: NA LECZENIE EWELINY OLENDER

PayPal: ewelinaolender.de@gmail.com

Dane do przelewów walutowych:

Rachunek walutowy EUR:
ING Bank Śląski
IBAN :PL 98 1050 1025 1000 0090 7717 9076
SWIFT/BIC INGBPLPW
(Tytuł: Olender, 1913)

Rachunek walutowy USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022
(Tytuł: Olender, 1913)

Rachunek dla przelewów zagranicznych innych niż w EUR I USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK
(Tytuły: Olender, 1913)


Dziękujemy! Liczy się każdy grosz!


ENGLISH:

It's the second time that we ask you for help for 23 year old Ewelina who suffers from acute myeloid leukemia.
After over a year of waiting, a doner of bone marrow for Ewelina has been found - he's Ewelina's genetical twin and wants to share a part of himself with her.
After a transplant Ewelina is going to need a long term treatment which will cost a great amount of money but will hopefully prevent a rejection of the bone marrow and help to protect the organism.
The biggest problem is a purchase of Noxafil - a medicine not refunded by a Polish health service. One bottle of it (105 ml) lasts for a week and costs about 5000 zł (http://bazalekow.mp.pl/leki/item.html?id=24101), therefore a monthly cost of the treatment is about 20 000 zł. Ewelina will probably need to use the medicine for 6 months, which gives us a sum of 120 000 zł (update from 24.08.2013 - we still need 46 800 zł!).

Please help if you can:

Stowarzyszenie "Przymierze - Ziemia Piska"
Plac Daszyńskiego 11A
12-200 Pisz
Account number: 47 9364 0000 2002 2014 4915 0010
Title: Na leczenie Eweliny Olender
PayPal: ewelinaolender.de@gmail.com
Currency transfer details:

Account in EUR:
ING Bank Śląski
IBAN :PL 98 1050 1025 1000 0090 7717 9076
SWIFT/BIC INGBPLPW
(Title: Olender, 1913)

Account in USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022
(Title: Olender, 1913)

Account for transfers in currencies other than EUR and USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK
(Title: Olender, 1913)

Thank you for your support!

DEUTSCH:

[26.08.2013 – Wir brauchen noch 43 800 zł]

Hilfe für an Leukämie erkrankte Ewelina! Jeder Euro zählt! 

Im Mai 2012 erkrankte 23-jährige Ewelina an AML (Akute Myeolische Leukämie.) Seitdem kann sie mehr kein normales Leben führen. Das Knochenmark produziert nur noch kranke Blutzellen, die einzige Möglichkeit der Rettung ist eine Knochenmarktransplantation

Doch nun (nach 15 Monate warten) hat Ewelina endlich Glück gehabt: Es wurde ein geeigneter Spender aus Deutschland gefunden – Ewelina wird eine Chance für ein neues Leben bekommen!!!
Die ersten 6 Monate nach der Transplantation sind eine „kritische Zeit“, in der sich oft der Erfolg der Behandlung entscheidet. So besteht in dieser Zeit nach Transplantation eine erhöhte Anfälligkeit vor allem für Virus-, aber auch Pilzinfektionen, und es gelten noch eine Reihe von Vorsichts- und Überwachungsmaßnahmen, die Ewelina einhalten müsst. 
Etwa 20000 zł (circa 4800 EUR) wird die monatliche Nachbehandlung kosten. 
Auf 6 Monate gerechnet entstehen dabei Kosten von ca. 120 000 zł (ca. 30 000 EUR). 

Krebskranke Ewelina kämpft um ihr Leben und braucht Eure Unterstützung!
Jede, selbst die kleinste Spende wird sehr hoch geschätzt und dankbar angenommen!
Jeder Euro zählt! Jede Spende hilft! Herzlichen Dank für Eure Unterstützung! 
Bitte helft weiter mit - teilt die Information oder spendet wenn es Euch möglich ist!
Ewelinas e-mail: ewelinaolender.de@gmail.com

Spendekontonummer:

Spende/Account in EUR:
ING Bank Śląski
IBAN:PL 98 1050 1025 1000 0090 7717 9076
SWIFT/BIC INGBPLPW
(!!! Title: Olender, 1913)

Account in USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022
(!!!Title: Olender, 1913)

Account for transfers in currencies other than EUR and USD:
BNP Paribas Bank Polska SA
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK
(!!!Title: Olender, 1913)

PayPal: ewelinaolender.de@gmail.com

czwartek, 29 sierpnia 2013

Lawendowa mądrość



Zmusiłam się dziś do napisania w kilku miejscach, mój leń bierze się ostatnio z tego, że przez głowę przechodzi myśl za myślą i tak sobie te swoje myśli układam odpowiednio do sytuacji.
I nie przesadzę jeśli dodam, że wszystko układa się po mojej myśli ;)

Człowiek jak nauczy się rozmawiać sam ze sobą - to nie potrzebuje żadnego kompana i podpowiedzi zewsząd.
Na starcie każdej emocji jest ekscytacja, albo konkretny wkurw, potem do głowy puka rozsądek.

I tak też po wydarzeniach w lokalnym polonijnym radio, gdzie każdy rządzi się swoimi prawami, gdzie prezesi a dyrektorzy to jedynie tytuły dla najlepszych, którzy na Wyspy Brytyjskie jeszcze nie dotarli, tak też rozsądek zapukał i do mojej głowy.

Obdarowałam naocznie tą historią kilka mądrych głów, by wiedzieli kto jest kto i myślę, że nie ma czasu na to, by zajmować się tym dłużej.
Ja nie mam czasu!
Jak również nie mam czasu na żałosne romanse i układy, a że komunikatywna jestem i nie mam problemu z wyrażaniem swoich uczuć zaczynając od ekscytacji, a kończąc na konkretnym wkurwie - to potem dla innych jestem jak jakaś patka - łatka.
To już nie mój problem, trzeba być odpowiedzialnym, a nie dopasowywać się w jakiś szablon.

Ponieważ jestem kobietą i myślę zbyt racjonalnie, dmuchając często na zimne - poukładały się rozsypane puzzle w jedną logiczną całość i wystarczy jedynie fakt, że każdy swoją prawdę musi odnaleźć sam.
I tak też się stało.

W Londynie jest sporo ludzi, ale tylko tak naprawdę garstka takich, z którymi możesz coś zrobić - reszta ''biznesmenów'' kopiących dołek pod każdym konkurentem, biorących udział w wyścigach o spokój biznesu zamienia się powoli w niezłą sadzawkę, pociągając za sobą utalentowanych artystów, którzy sami nie radząc sobie z życiem potrzebują jakkolwiek tratwy, by jakoś przetrwać w tej sadzawce.
To jest wręcz niesamowite jak ludzie psują sobie na własne życzenie nazwisko.


Trzeba było postawić tamę.
Cieszę się, że rozsądek pukał i pukał, aż bolała głowa ;)


Ostatnie dni właśnie były pełne refleksji i porządkowania, to był też czas na odpoczynek i jakikolwiek dystans do tego co robię, co chcę robić.
Też naniosłam kilka poprawek do swojego codziennego grafiku, myślę że potrzebnych - bo wtedy, uda zrobić się znacznie więcej.
Konsekwencja to podstawa i by jej nie brakło trzeba również nauczyć się zachować odpowiednie proporcje, bo czasem takie dawanie z siebie 200% inaczej jest odbierane, aniżeli dawanie z siebie jedynie 90%.
Tylko czy Patka to potrafi? ;)

Na to jeszcze muszę poszukać odpowiedzi.
Wczoraj próbując ją znaleźć na lawendowych polach wpadłam z Moniką na pomysł, by zorganizować warsztaty dla kobiet chorych na raka - właśnie na takim polu pachnącym, kojącym.
Dziś pomyślałam, że kobiety ćwicząc swoje dłonie mogłyby zbierać suszoną lawendę, odpoczywając przy kubku lawendowej herbaty wymieniając się swoimi wrażeniami i zapachami wystawiać łeb do słońca.
Te kobiety z kraju mogłyby przywieźć swoje historie tutaj, by móc przekazać je tym kobietom mieszkającym w UK, które często w obliczu dramatu choroby zostają z nią same.
Przecież oprócz leczenia, potrzebne jest również pozytywne nastawienie do tematu choroby, nie każdy optymista przed chorobą jest optymistycznie nastawiony potem.
Ktoś może powie, co tam oddawanie włosów dla kobiet, co tam rozdawanie peruk, co tam dbanie o siebie w momencie, gdzie w sercu wali się życie, a twarz wykrzywia cierpienie, co tam, co tam?

A to tak dużo!
Dla niektórych nawet wszystko, by być koło drugiego człowieka, koło zdrowego człowieka, który czuje i chce być podporą.
I nie musi być, po prostu chce.
I to jest to 200%, o którym wspomniałam wcześniej - by być dla siebie, a jednocześnie dla innych.

Im dłużej się przyglądam wielu sprawom, tym dociera do mnie, że BYCIE to nie tylko między 9:00 a 16:00, że to nie tylko od pensji do pensji i jeśli ktoś próbuje ustawić mnie w tej samej lini myślącej dostaje pstryczka w nos.

Mam fajny plan na najbliższe miesiące tego roku, zamierzam dobrze wykorzystać ten czas, a pole lawendowe polecam każdemu, nie trzeba jechać do Prowansji, trzeba jedynie pozwolić sobie czerpać inspirację od innych.

Jutro wpis poświęcony Ewelinie Olender.

https://www.facebook.com/walkazbialaczka







Zdjęcia: Monika Król / Babski Londyn

https://www.facebook.com/MonikaKrolPhotoArt

piątek, 23 sierpnia 2013

TRZY palce, sześć paznokci



Piątek!
To będzie krótki wpis, jutro nadrobię zaległości.

Dziś mam kolejne doświadczenie w życiu, opuszczam swój warsztat, porzucam klawiaturę, ubieram buty na obcasie - no właśnie, o te buty chodzi właśnie ;)
Ciężko się przerzucić z trampek na buty na takim obcasie, do tego jeszcze z odkrytym czubkiem.
Trzeba paznokcie mieć wtedy starannie umalowane, najlepiej na czerwono.

Co zrobiłam?
Umalowałam i owszem, ale pierwsze trzy, które z buta będą wyglądać!


A nie można domalować już tych pozostałych ?!;)
Nie można, nie mam czasu na więcej!
Zesztą czy to ważne?
Dla mnie - mało ważne.
Ważny jest dzisiejszy dzień - bo nowy, bo dobrze się zaczął - i zamierzam go dobrze zakończyć, a wieczorem przy zmywaniu makijażu - zmyć czerwony lakier z trzech paznokci na stopach, a właściwie to z sześciu.

Listonosz przyniósł meGa słoneczną i fajną pocztówkę od meGa fajnych ludzi - to dobry start dnia :)

Zmykam!
Słonecznego dnia jakkolwiek go dziś zamierzacie spędzić :)

środa, 21 sierpnia 2013

Nigdy nie jest za późno na zmiany...

Ponieważ jestem podczas wstrząsu, jakiego doświadczyłam odkąd Karolina Gorazda podsunęła mi pod nos lekturę, zaczynam  się zastanawiać - czy nie wpadam w jakąś obsesję antyrakową ;)
antyrak Dr David Servan-Schreiber, o tej lekturze piszę.

Moje dwudziestoletnie dziecko patrzy na mnie jak na wariatkę, jak skaczę po łazience i przeglądam wszystko co na półkach stoi.
Wczoraj zapoznałam Olę z kolorową wkładką w książce.

Ta lista drobnych i poważnych przemian w życiu to przecież nic innego jak zmiana przyzwyczajeń, to proste.
Trzeba sobie tylko to uświadomić, poobserwować siebie, otoczenie w którym żyjemy.
Po przeczytaniu tej książki, okazuje się, że prawie wszystko z nami w porządku, bo styl życia, który prowadzimy jest dość zdrowy, ale wyłapałam kilka poważnych błędów, o których nie myślimy w biegu za życiem.

Właśnie!
W biegu za życiem, dobrze to napisałam.
Przecież to chodzi o nasze życie, życie naszych najbliższych.

Cieszę się, bo pomimo iż córka patrzy na matkę jak na wariatkę - ale to tylko dlatego, że od wczesnych godzin rannych do ...wczesnych godzin rannych - matka obłożona swoimi pasjami, pracą, obok stosowna literatura -  przeżywa i zmusza córkę do słuchania, daje Jej do myślenia.
Owszem nie uchronię Jej od wszystkiego, to jest niemożliwe, nie będę nawet Jej przekonywać na siłę do wielu spraw, które uświadamiam sobie ja sama bedąc dorosłym człowiekiem, ale mogę zrobić bardzo dużo.

Przedyskutowałyśmy sobie kilka kwestii, i tak wiemy, że perfumy pomimo iż pachną są tak naprawdę - beee, ale lubimy je i używać ich będziemy, natomiast jeśli możemy coś zastąpić - robimy to.
Przejrzałam całą zawartość wyposażenia łazienki, również i środki czyszczące, które używam w domu.
Lodówka jest w porządku, dbamy o to co jemy - ale od teraz podczas zakupów to nie tylko sprawdzanie daty ważności, ale sprawdzanie tego co kupujemy i co wkładamy do koszyka.
Do śmieci poszedł dezodorant - na samą myśl, że po ogoleniu pachy ładowałam na skórę aluminium, włosy stają mi dęba
( nieważne, że jestem łysa! ) - a jak już pomyślałam, że to samo robi moja córka, która zaczyna dopiero swoje dorosłe życie i nikt inny jak JA muszę Ją do tego życia przygotować i od tej strony też, bo gdy mnie kiedyś braknie - będzie wiedziała co jest ważne, by delektować się życiem, będzie wiedziała gdzie zajrzeć i przeczytać, będzie umiała spytać.

Sukin-Australian Natural Skincare -
odkryłam już dawno temu.
Pracując w pewnym świetnym Spa, gdzie medytacja była śniadaniem - znalazłam tę markę.
Wypróbowałyśmy z Olą prawie wszystko, od szamponów, poprzez wodę różaną do twarzy, skończywszy na kremie do stóp.
Mam kilka mega ulubionych pozycji, jak np. ROSE HIP OIL, który zawiozłam też do kraju dla Mamy, dla mojej byłej teściowej, dla przyjaciół.

A balsam do ciała?
Najlepszy jaki w życiu używałam!

Ceny tych produktów nie są mega wielkie, fakt że czasem kupowałyśmy coś innego, bo tańsze, bo nowsze i kusiło - a tak naprawdę analizując sobie to wszystko - to przecież wydajemy więcej na te ''śmieci'' z kolorowych tubek!
No i wypróbowałam naturalny dezodorant BEZ ALUMINIUM, polecam!
Mam kontakt do dystrybutora tych produktów w UK, skontaktowałam się już z Nim i stopniowo zamieniamy swoje te nabyte w ostatnim czasie kolorowe tubki na te drobne organiczne, dostawiamy do tych które są już w użyciu.

http://cressuk.com/Brand/sukin-uk-natural-skin-care

Chcesz dowiedzieć się co hamuje, a co pobudza komórki immunologiczne, jakie są główne czynniki stanów zapalnych, jakie warzywa są bardziej, a które mniej skażone?
Sięgnij po antyraka
!
Owszem, wszystkie wiadomości w tej książce nie mogą zastąpić opinii lekarza, jak również nie powinno się wykorzystywać tych wiadomości przy stawianiu diagnoz lub wybieraniu terapii - ale te naturalne metody lecznicze z pewnością przyczyniają się do zapobiegania nowotworom i wspomagają walkę z nimi, jak również stanowią uzupełnienie tradycyjnych metod - chirurgii, radioterapii, chemioterapii.


Każdy w domu ma swoją biblię, a na zmiany nigdy nie jest za późno.
Nie ważne ile masz lat - zawsze to dobry moment na to, by zacząć dbać o siebie, przecież to od nas zależy jak przeżyjemy to jedno życie.
Wczoraj łaziłam po drogeriach brytyjskich i przeglądałam to, co stoi na półce.
Personel obserwował mnie uważnie, myśląc że chce coś sobie wziąć.
Nie!
Nie chciałabym tego nawet za darmo!
Ja swoje w życiu już przeszłam, od jakiegoś czasu żyję inaczej - 
dla siebie, przy tym też dla innych, ale tylko w taki sposób, bym mogła czerpać naukę z tego.
Masz pytania, chcesz się dowiedzieć więcej, jakkolwiek - nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, ale możesz spróbować, pisz na: rakowapatka@gmail.com

Ania Witowska, Life Coach, trener zmiany na lepsze, NLP Practitioner, założycielka Kobiecego Punktu Widzenia - napisała dziś rano do mnie:


...uwielbiam Twoje apostrofy i formowanie myśli! normalnie jestem tak wdzięczna, że chciało Ci się do mnie napisać, że uśmiech objeżdża mi całe ciało dziekuję Górze, że nas w jakiś sposób skumała, bo ślesz cudne wibracje w eter

staram się dzielić z ludźmi tym dobrym, które w nich widzę, a Ciebie wręcz czuję przez skórę

Mam podobnie - jest ostatnio w moim życiu kilka osób, pięknych osób - które wręcz czuję przez skórę.
To bardzo dobra energia!
I też pragnę podziękować Jackowi Maciejewskiemu, byłemu prezesowi Fundacji Rak'n'Roll - za to, że pokazał mi w życiu kilka pięknych spraw, nie wskazując paluchem.


Życzę Wam dobrego dnia z ogromnym zachwytem nad czymś maleńkim :)

PS. Patka nie wpadasz w żadną obsesję, po prostu wiesz co to profilaktyka! 

Proste to nie jest.

https://www.youtube.com/watch?v=T0o0H5ux8q4



Nie wiem ilu Panów zagląda na mojego bloga ...
Dziś - wpis skierowany jest do Nich właśnie, ale czy napewno tylko do Nich?
Przecież kobiety - myślę, że głównie kobiety dbają o zdrowie swoich najbliższych, zatem liczę na to, że po wpisie każda z Pań spojrzy inaczej na swoją męską stronę świata.
Od dupy strony, dosłownie.
W tym przypadku mogę tak to podkreślić ;)

Gadaliśmy o tej kampanii nawet w UK, są perspektywy, by do niej wrócić ponownie.
Czeka na swoją kolej w grafiku Patki - z czymś znacznie trafniejszym, aniżeli ostatnio.
Skoro można zorganizować warsztaty dla Pań, grupy wsparcia dla Pań - można też zrobić to dla Panów, by oswoić ich z tematem, by zdecydowanie częściej dbali o własne zdrowie.
By wiedzieli co to profilaktyka, po prostu.

Przecież jak to Panowie - o dupach - chętnie rozmawiają, tylko czemu im przychodzi tak opornie rozmawiać o raku prostaty?
Otwieramy temat zatem, przegAdamy go.

Co to jest biopsja prostaty?

Biobsja prostaty to badanie, w trakcie którego pobiera się niewielki fragment prostaty do badania mikroskopowego.
Pobrane wycinki prostaty służą do rozpoznania raka gruczołu krokowego.
Biopsja nie jest badaniem rutynowym, wykonuje się ją, gdy wyniki poziomu PSA przekraczają normę, a lekarz w badaniu per rectum wykrył nieprawidłowości w budowie prostaty.
Można ją wykonywać wielokrotnie.

Jak przebiega badanie?

Biopsja prostaty przebiega w znieczuleniu miejscowym, pacjent leży na boku.
Lekarz wprowadza przez odbyt sondę USG (sondę transrektalną) - dzięki której może obejrzeć prostatę na monitorze i ocenić jej stan.
Dzięki tej sondzie lekarz może też precyzyjnie pobrać wycinki do badania.

Czy biopsja prostaty może nieść za sobą jakieś powikłania?

Może.
Może nieść ze sobą szereg powikłań.
By uniknąć na przykład zapalenia jelita, o które łatwo ze względu na bakterie bytujące w jelicie grubym, pprzed badaniem stosuje się krótką antybiotykową terapię osłonową.
Po biopsji prostaty mogą wystąpić również:

* krwawienie z dróg moczowych lub z odbytnicy, które najczęściej ustępuje samoistnie, gdy jest bardzo silne lub długotrwałe, albo dojdzie do zatrzymania moczu, należy natychmiast zgłosić się do lekarza.

* krwawienie z odbytu może utrzymać się około 2-3 dni.
* hematospermia, czyli obecność krwi w nasieniu. 
Wszystkie te objawy powinny ustąpić do 4 tygodni.

Co dzieje się potem?


Po pobraniu - wycinki gruczołu krokowego są wysyłane do pracowni histopatologicznej, gdzie są oceniane przez biegłego lekarza.
Histopatolog podaje wynik biopsji gruczołu krokowego w tzw. skali Gleasona.
Skala ta służy do określenia dwóch dominujących pod względem objętości typów komórek nowotworowych i bezpośrednio koreluje z rokowaniem choroby.
W oparciu o wynik biopsji pacjent jest kwalifikowany do dalszego leczenia.

Źródło: poradnikzdrowie.pl

Rak prostaty to temat, na który się nie rozmawia.
Dotyczy wszystkich facetów.
Polecam zajrzeć na stronę Fundacji Rak'n'Roll i przekonać się, że nie taki diabeł straszny jak go malują i aby żyć, czasem wystarczy się schylić.

http://www.raknroll.pl/

http://www.gadajbadaj.pl/


http://www.gadajbadaj.pl/








poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Poniedziałek - to najfajniejszy dzień tygodnia!

Kula energii!

Nie trzeba dodawać chyba nic więcej!
Tak cudownie się turla, toczy, gdzieś tam między nami - ludźmi rozrzuconymi po całym świecie.
Z większością z Was zapewe nigdy się w tym życiu nie spotkam, ale każdy taki początek to kolejny początek dla innych.
Wymieniajmy się tą energią!

Chcę się podzielić tym wszystkim z taką radością, która rozrywa mi serce - usiadłam by napisać o tym i odebrałam telefon.
Dzwoniła Sylwia z V&S Hair& Beauty z zapytaniem, czy nie chciałabym być twarzą, którą umaluje podczas ważnej dla Niej chwili.



No i czy poniedziałki są najgorszym dniem tygodnia?
Nie!
To początek zawsze czegoś nowego!
Zgodziłam się, będę łysa i pięknie umalowana w pierwszy weekend września :)

A ten ostatni weekend miałam niesamowicie przyjemny, wiecie z poprzedniego wpisu jak się zaczął.
Sama Monika Sawicka obudziła mnie w sobotni poranek, potem nastąpił ciąg bAAAAAAArdzo przyjemnych zdarzeń.
Będę brała udział w pewnym projekcie wydawniczym, którego autorem jest znana pisarka i life coach.
Zgodzę się z Nią, że nigdy nie wiemy jak wielki wkład możemy mieć w życie drugiego człowieka.

Myślę, że podołam - bo z perspektywy mojego życia jestem najlepszym przykładem na to, że wszystko w życiu wychodzi - jeśli się tego chce.
Sama się nauczyłam konsekwencji.

Wczoraj też udało się dogadać współpracę z New York - tam jest mega pozytywna energia, pisałam o Ilonie w poprzednim wpisie także.
Są salony, które przystąpią do akcji DAJ WŁOS! Fundacji Rak'n'Roll, są polonijne media - na które można liczyć, no i jest Ilona od PR ;)
I kolejna niespodzianka, bo się nie znamy - a rozmawiamy ze sobą tak, jak przy kawie każdego poranka, poza tym odnoszę wrażenie, że Ilona czuje to idealnie, sama współpracuje z fajnymi ludźmi, jest zaangażowana w projekty choroby nowotworowej.
Ma dobre spojrzenie na sprawę.
I tyle planów mamy, jest moc!
JEST!
I to jest szczeście!

Marzenka Cytacka wczoraj wróciła z pola lawendy, po tym jak wrzuciła fotkę na swój profil i profil firmowy - pojawiła się nowa inspiracja.
I co?
I jedziemy z Monią na to pole, nasycić oczy, nozdrza.
Moje dziecko nam pomoże tam dotrzeć, kochana ta Ola - zresztą, wie jak matka kocha lawendę!
Jak to napisała wczoraj Monia: ło matko i córko! naprawdęęęęęęę?
Naprawdę!

Kawa z chudym mlekiem wciąż mi nie smakuje, ale dziś brakło tego właściwego, zatem wyjścia nie było - dopijam i zabieram się za robotę.
Dziś ogarniam Great Ormond Hospital for Children, bo policzyli na fakturze o jeden syrop za dużo i tak Szymona rodzice są o 60 pounds do tyłu, sprawdziliśmy to - i trzeba zareagować.
Mowy nie ma, by takie rzeczy miały miejsce!
Poza tym tyle spraw jednocześnie się toczy, że czasem się zastawiam jak to możliwe, że moja głowa panuje nad tym wszystkim i w tylu miejscach niemalże jednocześnie.
Jedno się dzieje, a drugie już przestępuje z nogi na nogę.
Niestety nie udało mi się odpowiedzieć na te wszystkie miłe pytania, które czekają na swoją kolej - bo jak zwykle trafił się jakiś gil w nosie.

I doszłam do wniosku, że jestem czasem zbyt uprzejma dla ludzi, a z pewnością wulgarnych artystów pogubionych w tym wielkim mieście.
Mam dość dymu papierosowego, który zatruwa mój organizm i tak mówię STOP niektórym, zwłaszcza fotografującym ''poetom'', którym się zdaje, że zawojują cały świat.
Może i zawojują - tylko konsekwentnie i mądrze, a nie byle jak i od dupy strony.
Sprawy trudne, z którymi borykałam się jakiś czas temu - nabrały też nowego znaczenia.
Postanowiłam zrobić z tym coś zupełnie innego, coś o czym nawet się nie śniło ''bohaterom'' ;)

A alternatywy są zawsze.
Inne, miłe, lepsze.

Pozwolę sobie dołączyć dziś zdjęcie, które wstawiłam 29 grudnia 2012r. na facebooku - a dopiero wczoraj zaintrygowało moich Przyjaciół i dziękuję za piękny komentarz odzwierciedlający sytuację ;)

Dobrego i pozytywnego startu w nowy tydzień!




29 grudnia'12 podpisałam to zdjęcie: ''Do mojego cudownego kalendarza, który dostałam wraz z kolorową czapeczką od ...Mikołaja, znalazłam dziś i ten naturalny dwustronny zeszyt z okładką obszytą piękną czerwoną nitką no i te ...ołówki 
Jestem gotowa zacząć rak'n'rollowo swój kolejny rak'n'rollowy rok :o)''

18 sierpnia'13 Monika Król podpisała: '' Popatrz teraz z perspektywy tych ośmiu miesięcy NOWEGO ROKU :-), jak pięknie go piszesz..."
 


 



sobota, 17 sierpnia 2013

Potrafię!



Czytając do wczesnych godzin rannych, dziś poleniowałam w łóżku aż do 10.30am - a dla mnie to przecież nie lada wyczyn.
Ja mogę spać zaledwie kilka godzin i jestem w konkretnie uśmiechniętej kondycji.

Co czytałam?
Nie, nie czytałam książki Moniki Sawickiej, o Niej chce właśnie napisać, gdyż leniując otrzymałam niezłego kopa, by wyskoczyć z łóżka jak jakaś petarda ;)


Zatem o czym czytałam?
Czytałam o nowym stylu życia i jestem mega zainspirowana tą książką - 

antyrak DR David Servan - Schreiber.
Czyli o naturalnych metodach walki z rakiem i ryzykiem nowotworów.

O tej książce i o moich wrażeniach napiszę w przyszłym tygodniu, do poniedziałku ją skończę, wezmę oddech i napiszę.
Wracając do tej petardy - kilka lat temu będąc na starcie swoich odkrywanych pasji mój przyjaciel podarował mi w Londynie książkę, którą sam przeczytał i powiedział: przeczytaj.
Zawsze mieliśmy tak, że wymienialiśmy się lekturą, często zaznaczając ołówkiem najfajniejsze momenty, zdania, słowa - które miały zapaść w głowę na dłużej - potem przegadywaliśmy każdą z tych lektur i te swoje zaznaczone fragmenty.
Przyznam się do czegoś!
Był to jedyny mężczyzna, który potrafił do mnie trafić, no i czytać książki na głos leżąc tuż koło mnie...

Cudowne wspomnienie!

Tak też weszłam w posiadanie między innymi książki 

Moniki Sawickiej ''Kruchość porcelany''.
Gdzieś w pubie, gdzieś w Hackney, w północno - wschodniej części Londynu - przegadaliśmy sobie i tę pozycję.
Pamiętam, że wtedy zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, może to przez emigrację, na którą zdecydowałam się tyle lat temu - dziś jestem już niczym dzban ulepiony w pracowni garncarskiej - wiem kim jestem, wiem co jest ważne, wiem jak chciałabym to jedno życie, które mamy - przeżyć.
I tak pod koniec czerwca mając wyjątkowych gości z kraju - moją Mamcię i Lucy, przyjaciela rodziny - od której właśnie otrzymałam kolejną książkę Moniki Sawickiej z ... dedykacją od samego autora ;)

Te dwa miesiące temu - niespodzianka i tyle, radość bo kocham i kolekcjonuję takie perełki - a dziś?
Będąc obserwowanym przez Monikę Sawicką od jakiegoś czasu, dziś otrzymałam zaproszenie do Jej programu, który prowadzi dla telewizji - z podkreśleniem, że zaprasza fajnych ludzi.
Czy to nie jest dobry start dnia? ;)

To jest niesamowita energia, która gdzieś wciąż szuka innych, by móc zrobić coś dobrego, potrzebnego.
Wtedy w pubie na Hackney nie pomyślałabym nawet, że będę mogła kiedyś robić wiele rzeczy, które gdzieś tam rodziły się w mojej duszy, ale nie mogłam sobie na nie pozwolić - Ola i Jej sprawy szkolne był dla mnie priorytetowymi, wtedy Ola miała tylko mnie, a dziś to się dzieje i jeszcze rozmawiam sobie z Moniką Sawicką w sobotni poranek o ...kawkach ;))

Umówiłyśmy się na początek października, napijemy się kawy i będę gościem Jej programu.
Tak się składa, że początek października to CZWARTE urodziny Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie - i zamierzam na nich być - po tym jak odpuściłam sobie od maja loty do kraju - wracam do sprawy książki, którą już czas by skończyć.
Wszystko w sumie pięknie się składa.
Rok temu pierwszy raz poleciałam do Fundacji, na trzecie urodziny - od wtedy tyle się zdarzyło, tyle dobrego i myślę, że projekt wydawniczy za który ja się zabrałam wtedy - dostał ten czas, który był potrzebny, by zrobić taką książkę, tę książkę.
Na to potrzeba było czasu, docierania do tego miejsca, w którym dziś jesteśmy.
Wyrozumiałość i chęć współpracy ludzi zaangażowanych w ten projekt to dla mnie najlepsza nagroda.
I właśnie powoli nadchodzi ten czas, że trzeba to kończyć, jeszcze rozmawiać, dopisywać, autoryzować, sprawdzać, poprawiać, posyłać, składać.

Nie mogę się doczekać tego października.
Dla mnie to wyjątkowy czas, bo sporo będzie się działo, są plany na coś małego, na coś dużego, na coś wielkiego.

Czy jestem szczęśliwa?
JESTEM!
Tak bardzo, że czasem boli mnie serce i głowa z nadmiaru tych dobrych emocji i radości.

Dziś i jutro poświęcam na odrobienie zaległości, obiecałam sobie, że odpowiem na wszystkie te miłe sprawy, które wpadły w moją skrzynkę mailową już jakiś czas temu.
Będę pisać o sobie dla innych, dla tych którzy mnie o to poprosili.
Nie wiem czy to lubię, bo pisanie o mnie dla tylu ludzi, którzy będą to czytać - średnio mi wychodzi ;)
Mam jeszcze pogaduchy na skype z Ludźmi polskiej kultury i sztuki, no i z Iloną Lee - która jest tak pozytywna i myślę, że mamy szansę na początek obiecującej, fantastycznej współpracy przy wielu projektach Rak'n'Roll.
Przecież rak jest wszędzie, zawsze to mówiłam i zawsze mówić będę.

http://ilonalee.com/about/

Ten przyszły tydzień, kolejny w moim życiorysie to intensywny tydzień.
Dalsza współpraca z Daj Włos w UK, i innych częściach świata, chcemy dotrzeć do Pań chorych na raka, które się zgłoszą do mnie / do nas - by otrzymać wsparcie.
Sprawy Szymona Piętko, dwulatka chorującego na siatkówczaka, którego już pewnie znacie z moich wcześniejszych wpisów.
No i jeszcze jedna trudna sprawa...
Pożegnanie małego Daniela - 

http://www.bbc.co.uk/news/uk-england-coventry-warwickshire-23224826

Zdarzenie bulwersujące jakiś czas temu Polonię w kraju i tę tutaj w UK, bulwersujące Brytyjczyków.
Mój znajomy, który podjął się tego wyzwania, specjalizując się pochówkiem zmarłych - wczoraj bardzo mi zaimponował, wzruszył.
Przegadaliśmy temat, chętnie pomogę na tyle ile będę mogła.
Ruszamy tę sprawę w przyszłym tygodniu, będziemy o niej pisać i mówić.


I jeszcze raz krzyknę - są fajni ludzie na świecie, znam Ich - ostatnio coraz więcej, to mnie uskrzydla - warto dbać o takich ludzi.
O tym, że wymyśliłam jeszcze parę rzeczy - które są mega ważne, będę pisać na bieżąco - najpierw muszę dostać się do załogi Rak'n'Roll i przegAdać temat ;)

Gdziekolwiek jesteście, cokolwiek robicie, kimkolwiek jesteście - życzę Wam wspaniałego dnia, pogody ducha, słońca na niebie, deszczu za oknem, zapachu życia!





 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Cycki do przodu i na rower




Istnieją naukowe dowody, iż jazda na rowerze, pływanie, bieganie lub też jazda konna chronią przed rakiem piersi. 
Korzyści jakie płyną z uprawiania wyżej wymienionych sportów to nie tylko zachowanie zgrabnej sylwetki oraz kondycji ruchowej, ale również wpływ na zmniejszenie ryzyka zachorowań na nowotwór. Z przeprowadzonych badań przez amerykańskich naukowców z Narodowego Instytutu Raka wynika, iż trzy godziny w tygodniu spędzone na uprawianie sportu zmniejszają o 30 procent ryzyko powstania nowotworów. 
Dotyczy to również kobiet obciążonych genetycznie. 
Dość ważne jest jednak aby aktywność fizyczna była regularna oraz wymagała dużego nakładu energii. 
Formy takiego sportu mają wpływ na obniżenie hormonu odpowiedzialnego za wzrost komórek piersi i ich rakowacenia. Jednak najbardziej korzystny wpływ na zdrowie ma jazda na rowerze, zwłaszcza intensywna jazda pod górkę.

Więcej info: http://www.rakpiersi.pl/







środa, 14 sierpnia 2013

Łyso mi

Zaszalałam!
Wczoraj wreszcie się wybrałam do mojego ukochanego salonu na Wood Green :-)

Zjedliśmy razem dobrą sałatę, porozpieszczaliśmy się rogalikiem do kawy i wzięli się za mnie ;)
Zrobiłam porządek na głowie i na twarzy ;)

Wyskubać trochę brwi też trzeba było!







Ja chyba już nigdy nie zapuszczę swoich włosów, to jest niesamowity komfort, widać wszystko, czuć wszystko.
To fajne uczucie jak wiatr figlarnie czyści głowę, lubię to!

Czuję się wtedy tak, jakbym się urodziła na nowo i mogła zacząć jeszcze lepiej startować ;)
Co mnie wczoraj zaintrygowało?
To, że w drodze z salonu do domu gdybym chciała poznać jakiegoś kandydata na pogaduchy o swojej łysej głowie - nie miałabym problemu.
Mężczyźni bardzo zwracają uwagę na taką głowę, obserwują, łapią Ciebie za oko, uśmiechają się.
Byłam ciekawa tego co im chodzi po głowie.
Czy patrząc na taką kobietę, zastanawiają się czy jest chora, czy po prostu jest inna i odbiega od standardów, hmm.

I pomyślałam też wczoraj, że gdyby tak znaleźć tyle łysych głów, które zrobiłyby sobie podróż Central Line ( czerwona w UK ) i zamiast telefonu komórkowego trzymały w dłoni maszynkę do golenia - to byłoby mega - gdzie wsiadaliby na poszczególnych stacjach ludzie, których można byłoby obserwować.
Ja lubię patrzeć na ludzi i uśmiechać się do nich.

Do łysej głowy zawsze wchodzą pomysły szybciej ;)

W ogóle ten tydzień zaczął się wyjątkowo dobrze.
Dostałam śliczny prezent od Oli z Warszawy.
Warsztaty dla Pań w Łodzi udały się.
Ekipa Jacka Olejniczaka, koordynatorka Kamila i wszystkie Panie zadowolone, to jest dla mnie radość - i myślę, że każdy tamtego dnia znalazł coś dla siebie.
Dziś będę dzwonić do 97 w Łodzi, pięknie się spisali, jak zawsze zresztą - podziękuję Im.
Znajdę w weekend troszkę czasu i zrobię zakładkę tutaj, odnośnie warsztatów w Łodzi i nie tylko.
Jestem Łodzianką i chyba dlatego taki sentyment - kiedy z Łodziakami można robić coś fajnego ;)

Dziś też mam specjalnego Gościa - Nikolla z Rak'n'Rolla, będzie u mnie spała - zatem wieczór będzie tryskał śmiechem ;)
A jutro mam spotkanie z Kamilą Gorazdą, wreszcie też sobie pogadamy - jak dwie baby!
Karolina, Miss Polonia 2003 - jest też moim odkryciem tego roku, niesamowicie ciepła, pełna spokoju, pełna pozytywnej, dobrej energii kobieta, mama dwójki wspaniałych dzieciaków, żona fajnego człowieka, który wie jak korzystać z życia.
Koniec tygodnia też będzie cudowny, ale będę pisać na bieżąco.
Wróciłam do pracy nad książką, zatem weekend to też nowe wyzwanie i spotkanie, a net to piekna sprawa - tyle można zrobić, będąc na drugim końcu świata ;)

Swoje dziś zaczęłam od umycia głowy w nowym szamponie, by głowa mniej swędziała - wczoraj się zaopatrzyłam w salonie - wklepałam kremik pod oczy, zaparzyłam kawę i spędziłam czas wśród swoich bezdomniaków.
Trawa, kawa, kitEkat, koty szczęśliwe - ja też, lubimy ze sobą być.
W lodówce parzona biała kiełbasa, dziś prawdziwy barszcz i koniecznie gotowane jajka.
Środa to fajny dzień, by być szczęśliwym i pomimo, iż każdemu nie dogodzimy - to starajmy się być sami na swój sposób szczęśliwcami.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

♬ Łyse jest piękne!



♬  https://soundcloud.com/gati-gatt-gatuszewska/raknroll-daj-w-os-londyn-2013


Dla niektórych to może być jak ...pacierz, modlitwa.
Niby tak niewiele s
łów, ale jaka treść.


Dowiedziałaś się, że masz raka?
Jesteś w trakcie choroby?
Straciłaś włosy?

Posłuchaj!
Posłuchaj o tym, że łyse jest piękne. 


Rozmowa z uczestniczkami otwarcia akcji Daj Włos w Londynie Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie.
Wywiady, dźwięk i edycja: Gati Gatuszewska, dn. 10 lipca 2013

sobota, 10 sierpnia 2013

Porzeczkowe STO LAT

Czy wypada składać życzenia urodzinowe komuś, z kim nie wypiło się ani jednej szklanki kompotu z kwaśnych porzeczek?

Wypada, a czasem nawet trzeba!
Kiedy trzeba?

Wtedy, kiedy czujesz, że ten ktoś wiele Ciebie nauczył, wiele Tobie dał i czasem masz uczucie, że w pewnym sensie ocalił Tobie życie.

Co znaczy ocalił?

Znaczy to, że kolejny raz pokazał innym - co jest w życiu najważniejsze.

Większość z nas nie wie o tym, dopóki nie dotknie go walka o życie swoje, bądź o życie swoich najbliższych.




Kupujemy tysiące niepotrzebnych rzeczy, przekonałam się o tym sama.
Kiedyś żyłam troszkę inaczej.
Nie potrafiłam odmówić sobie wielu przyjemności, dopiero wtedy kiedy zdecydowałam się pracować mniej - mniej za pieniądze, które za swoją pracę dostawałam - a zaczęłam pracować bez wynagrodzenia, moje życie zmieniło się zdecydowanie na lepsze. 

Odkryłam jeszcze inne przyjemności.

Wiekszość z Was pewnie tego nie rozumie, nie rozumie tego, że można robić coś bez czegoś, tak po prostu.
A mnie tak po prostu to smakuje - na deser dostaję radość i uśmiech innych.
To lepsze aniżeli butelka perfum.
Ta radość jest zapachem życia.

Dzięki też takim ludziom jak Marzena Erm, która obchodzi dziś swoje urodziny i zamiast kwiatka, czekoladek, woli ...
20 zł.
Każde 20 zł zapewni Jej spokój na resztę życia, dosłownie.
Przeczytaj, zobacz - 

http://marzenaerm.blogspot.co.uk/

https://www.facebook.com/misja.RAKiJA

Pisałam również o Marzenie - znajdziecie zakładkę u mnie na blogu RAK'N'ROLLowa MARZENA.
WPŁACAĆ pieniążka urodzinowego możecie na konto 
Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie 
nr konta: 93 1140 2017 0000 4402 1296 2443 z dopiskiem
''na RAKIJĘ dla Marzeny Erm''



Marzenko, ja życzę Tobie byś smak porzeczki odkrywała przez całe swoje życie, od nowa, od nowa i wciąż od nowa.
Pozytywne uściski i zamiat tortu życzę miski, a nawet wiadra słodko - kwaśnych porzeczek :)

Marzena Erm

środa, 7 sierpnia 2013

Radosna pizza


Radość dziecka, to chyba najcenniejsza i najbardziej prawdziwa radość na świecie!
My dorośli nie potrafimy tak się cieszyć.

Piszę dopiero teraz, bo rano było dość stresujące - sama zawsze staram się mieć jakiś pozytyw na życie, ale dziś też sama go potrzebowałam.
Poranek spedziłam w toalecie, czemu człowiek reaguje w ten sposób na stres? ;)
Do wczoraj do godz.3pm zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji i presjii gromadzenia środków finansowych na leczenie Szymona, ale po godz.3pm - dowiedziałam się o kilku rzeczach jeszcze.
Ryzyko, jakie wiązało się z podaniem dzisiejszej drugiej dawki - okazało się, że jest duże - czasem moja logiczna głowa nie ogarnia tego wszystkiego jednocześnie.
Przeanalizowałam sobie wszystko wczoraj po powrocie do domu, poskładałam puzzle w całość, poczytałam o siatkówczaku, przejrzałam dokumenty Szymona, obejrzałam zdjęcia - no i dziś od rana, wiedząc że TO już dziś i teraz, byłam jak nie ja.

Podczas wizyty w Great Ormond Hospital spotkałam też małego chłopca, tego samego co w zeszłym miesiącu.
Mały Pakistańczyk z łysą główką już się tak nie wstydził tej swojej główki jak za pierwszym razem.
Myślę, że całus w rączkę pomógł - bo pamietał mnie :-)

Odwołałam dziś swoje golenie głowy, Vince to rozumie - dziś zbyt wiele emocji, nie byłam w stanie myśleć o swojej głowie.
Zrobię to w piątek!

Jak tylko dowiedziałam się, że się udało, że Szymon się obudził, że były problemy z ciśnieniem, ale że jest wszystko OK - poszłam do kotów, pozwoliłam im podrapać swoje dłonie.
Podzieliłam się z nimi tą wspaniałą wiadomością i teraz moge zająć się sprawami warsztatów R'n'R w Łodzi.

Jest jeszcze do dogadania kilka spraw, niestety pogodziłam się już z tym,że nie uda mi się na nich być - nie chciałabym zawieść nikogo w Fundacji, najbardziej Kamili - koordynatorki projektu.
Są sprawy, których nie mogę zostawić w chwili obecnej.
Chciałam popatrzeć jak to jest i jak to działa, gdzie na fotelu w salonie fryzjerskim siada kobieta chora na raka.

Będę chciała zorganizować z ramienia Rak'n'Roll takie same warsztaty w Londynie i dobrze byłoby zrobić to w październiku.

Zrobiłam sobie w ogóle taki mały plan działań, gdyż muszę wrócić do projektu książki, którą chę ukończyć i oddać do Wydawcy w listopadzie.
Tuż po tym jak Ola zamieszka w akademiku, ja wracam do pracy nad książką.
Cisza, koty, wino, uczenie się świata bez Oli, w pewnym sensie - bez Oli.
Czy ja się boję samotności?

Nie wiem, ale bez Oli to będzie jakoś tak pusto, dziwnie w mieszkaniu.

To jest właśnie ta radość dziecka, nieważne ile ma lat - jeśli to nasze dziecko, chcemy mieć je zawsze koło siebie, nie wyobrażamy sobie świata bez niego.
Na zdjęciu mała Maia, skacząca radośnie w niedzielę podczas naszego spotkania.
Wczoraj Szymon biegający w parku, który potem żegnając się ze swoją panią doktor w szpitalu, powiedział radośnie ''bye'', a dziś moja Ola - która miała rano dylemat czy wyskubać sobie brwi, czy jeszcze chwilę poczekać.

To są te życiodajne momenty, kadry z naszego życia, z naszej codzienności.
Radujmy się nimi, pielęgnujmy je - nim przepadną.

Radosnego dnia dla Wszystkich, jest z czego się cieszyć - wieczorem jedziemy na pizzę do Patrycji i Bartka, u których mieszka Szymon, Kasia i Piotr :-)
Ja w ogóle nie jadam pizzy, ale dziś to wyjątkowa okazja.


 



wtorek, 6 sierpnia 2013

Ukłony dla Was




KOCHANE LUDZISKA!

Nie mogłam wyjść z domu tak bez słowa ;)
Bardzo Wam dziękuję za to, że jesteście, że czytacie mnie tutaj, że każdy bierze z tego dla siebie tyle ile chce.

10 tysi. wejść w ciągu 3 m-cy - to mnie cieszy, bardzo dziękuję.
Ukłony dla Was, gdziekolwiek jesteście, kimkolwiek jesteście, cokolwiek robicie :-)

Polska, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Niemcy, Irlandia, Szwecja, Holandia, Kanada, Austria, Australia - dzięki :-)

Zostawcie w komentarzach jakiś swój ślad, zachęcam - podajcie swoje imię, będzie mi szalenie przyjemnie wiedzieć chociaż tyle o Was.

Dobrego dnia!
Patka

Idzie rak nieborak i czemu tak dobrze sobie z tym radzi?

http://www.siepomaga.pl/f/fundacja-siepomaga/c/966


Nie zastanawiałam się nawet minuty, o czym chcę dziś napisać.
Po tym jak otrzymałam wiadomość o ponownej udanej zbiórce pieniędzy w Chicago, zbiórce dla Szymona Piętko, zobaczyłam u znajomej link i dowiedziałam się o czym marzy piękna szesnastolatka.

Alicja marzy o tym, by pójść na spacer.

Kawa zrobiła się zimna, siedzę, smarkam w chusteczki, oczy czerwone - a dziś program, który robimy dla TVP o Szymonie i nie dość, że kiepsko sobie radzę przed kamerami, zdecydowanie łatwiej się pisze - to jeszcze przez te moje zasmarkane oczy zaprzepaszczę szansę na dalszą pomoc dla Szymona.

Czasem nie da się pomóc wszystkim, którym chcielibyśmy pomagać, ja też uważam, że lepiej doprowadzić do szcześliwego końca jedną historię, a potem angażować się w kolejną - wtedy jest szansa na pomyślne zakończenie, ale nie da się też tego ominąć.
Niektórzy moi najbliżsi uważają, że rak mnie wykończy. 

Nie jestem chora, ale oni twierdzą, że wykończy mnie rak innych. 
Mam tak samo jak oni nie czytać?
Udawać, że nie ma tematu raka, że nie ma ryzyka jakie za soba niesie ta choroba?
Nie!
Przecież ktoś o tym musi wiedzieć, by mógł powiedzieć o tym innym, czasem tym którzy nie potrafią zrozumieć - bo nie chcą, a czasem tym zbyt wrażliwym, którzy chcą pomóc, ale nie potrafią.


Dać rakowi w kość!
Czemu to tAkie trudne?
Czemu?
Ilu jeszcze ludzi musi odejść?
Czemu muszą tak walczc, tak prosić?

Prosić o to, co dla mnie jest oczywiste, jest dla mnie codziennością.
Ile razy nam się nie chce pójść na spacer?
Bo pogoda, bo zmęczenie, bo nam się nie chce, po prostu.

Moja córka, biega, kopie piłkę, trenuje, rehabilituje dzieciaki, ostatnio też dorosłych, zaraża swoją pozytywną energią ludzi z którymi pracuje, jest niewiele starsza od Alicji, która marzy o tym, by pójść na spacer.
Alicja czeka na protezę, która jest bardzo droga i prosi o pomoc i ...
obiecuje, że będzie podnosić na duchu wszystkich potrzebujących, których napotka na swojej drodze!!! 
Jasna cholera by to wzięła, po prostu! 
To jest jak jakaś rosyjska ruletka, bez kitu.
Kiedy to się skończy?
Kiedy o życie przestaną błagać młodzi ludzie, którzy mają całe życie przed sobą?

Nie wpuszczą mnie dziś do szpitala, albo spadnie oglądalność wiadomości na TVP Polonia.
No nic taka moja już natura, zachwyt, radość, śmiech i łzy - a ze sprawą Alicji trzeba będzie coś zrobić, nie można tego tak zostawić.
Jest młoda, śliczna, i tak potrafi uczyć innych - co jest w życiu ważne.


(...) Pomóżcie mi proszę, pójść na długi spacer w dniu moich 16.urodzin.

A ja obiecuje, że będę podnosić na duchu wszystkich potrzebujących, których napotkałam na swojej drodze.Dziękuję! (...)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

WARSZTATY PIĘKNOŚCIOWE W ŁODZI


Ponieważ mamy lato, piękne słońce - Fundacja Rak'r'Roll postanowiła sprawdzić jak gorące słońce jest w Łodzi.
I podobno jest meGa gorące i meGa pozytywne.
Łódź to rodzinne miasto Magdy Prokopowicz.
Po raz pierwszy będą organizowane w nim WARSZTATY PIĘKNOŚCIOWE dla kobiet, które tego raka rollują, ale też dla tych - które go wyrollowały!
Odbędą się w fajnym miejscu, salon jest właśnie taki z rock'n'roll.
W planach fryzjerzy, makijaż, manicure, pielęgnacja ciała.
O fotorelację z tego wydarzenia zadba Artur Kraszewski
APPAIMAGES / ART PRESS PHOTO AGENCY

http://www.appaimages.pl/


Termin warsztatów - 12 sierpnia
Udział w warsztatach jest całkowicie BEZPŁATNY.

https://www.facebook.com/notes/fundacja-raknroll-wygraj-%C5%BCycie/warsztaty-pi%C4%99kno%C5%9Bciowe-w-%C5%82odzi/10151614662656969

Jeśli to jesteś Ty, albo ktoś z Twoich bliskich - zachęcamy.
Warto się rozejrzeć, może to właśnie ktoś z najbliższego otoczenia potrzebuje pomocy.
Choroba nowotworowa to przygnębiający moment w życiu człowieka, dla kobiety to dość często osobisty dramat, chemioterapia często obdziera je żywcem ze skóry.
Fundacja Rak'n'Roll, której celem od początku była zmiana schematu myślenia na temat choroby nowotworowej oraz poprawa jakości życia chorych na raka dba o pozytywną energię, uśmiech, radość życia.
ZŁAPCIE tę kulę pozytywnej energii!

Zgłosiło się już kilka Pań, jest jeszcze kilka miejsc.
Piszcie na patka@raknroll.pl.


https://www.facebook.com/pages/Fundacja-RaknRoll-Wygraj-%C5%BBycie/305950490392