sobota, 29 czerwca 2013

Sobotnia refleksja i kapuśniak z prażokami

Sobota, przedostatni dzień czerwca.
Lata nawet nie widać.

Rzeczywiście po promienie słoneczne trzeba będzie pojechać gdzieś dalej.
Ostatni tydzień to był rzeczywiście maraton przez życie.
Naładowany emocjami,różnymi.
Czasu brakło, by cokolwiek napisać tutaj od siebie, tak po prostu.
Rozgrzeszycie mnie, bo wiem - że wiekszość z Was wie co się dzieje.
Dziś się relaksuję, w domu - po swojemu.
Szkoda, że czasem mam zbyt mało godzin w ciągu doby, i tak śpię zaledwie moment, wciąż brakuje mi czasu na wszystko, wciąż przybywa spraw, nad którymi chce mieć kontrolę.
Nie potrafię nie reagować, chyba powinnam mieć w metryce na drugie REAKCJA ;)




Pomimo zmęczenia, mam też uczucie niedosytu.
Można zrobić zawsze jeszcze więcej!
Dlatego potrzebne jest tutaj miejsce, gdzie będą mogli również inni być potrzebni.
W tym tygodniu otrzymałam tyle miłych, ciepłych słów od Ludzi.
Trzeba to pielęgnować.
Najważniejsze, że udało się troszkę rozjaśnić zmęczone, zestresowane twarze Rodziców Szymona ( wpis poprzedni ), czekamy na tego dzielnego Małego tutaj.
Przylatują we wtorek.
We wtorek wieczorem spotkam się z Nimi w miejscu, gdzie będą mieszkać przez te parę dni.
Chyba choroba dzieci dotyka mnie najbardziej.

GuPi RaK!

Mama przygotowała dla swojej wnuczki kapuśniak z prażokami, tutaj to rarytas.
Ja nie potrafię tego dokonać ;)
I razem z Lucy pobiegły w to kolorowe miasto, są bardzo wyrozumiałe dla mnie, wdzięczna Im jestem, że są tak samodzielne.
Jutro mamy dzień razem!
Brakło mi czasu w tym tygodniu na wszystko, na to by dostać się do Polskiego Radia Londyn, by spotkać się z fajnymi ludźmi w ciekawych miejscach, rzeczywiście sprawy innych, te ważne sprawy - zostawiły gdzieś daleko w tyle moje własne przyjemności.
Od przyszłego tygodnia ruszamy na całego z Daj Włos! w UK, przed nami bardzo sympatyczne wydarzenie - taka potrzeba - dla świata, świata nie tylko chorych onkologicznie, ale też nas zdrowych, gdzie możemy uczyć się tej choroby i tego jak ją traktować.

Spływają maile do mnie w sprawie peruk, myślę że po serwisie w Polskim Radiu Londyn i po materiale w Coolturze sprawa nabierze jeszcze innego wymiaru.
Obecnie oczekuję na przesyłkę z Fundacji R'n'R - jej zawartość jest tutaj niezbędna, by wymiar całości był bardziej satysfakcjonujący.
Nie wiem, ja chyba na serio - zachorowałam na Rak'n'Roll, cokolwiek robię - tworzę, uzgadaniam, zmywam, sprzątam - zawsze gdzieś z tyłu głowy jest ta myśl, tworzą się nowe, wszystko się napędza na siebie, nabiera tempa. Moi Bliscy przypuszczam, że mogą mieć juz czasem dość - ale wtedy nasuwa mi się myśl, że rak nie odpuszcza, przychodzi wtedy kiedy chce - więc i ja nie moge odpuścić.
Mowy nie ma!
Konsekwencja!

Patrzę w okno na swoje rozkołysane zielone drzewa i taka jest  nich siła, czerpię ją z tej zieleni.
Przede mną leży wydrukowany wiersz, podrzucony mi przez mojego facebookowego znajomego, przez Aleksandra.
Wiersz, który napisała szalenie przemiła młoda kobieta, na co dzień mieszkająca w Londynie.
Niestety sprawy, które mnie zablokowały pod koniec mijającego tygodnia, nie pozwoliły mi na to by się z Nią spotkać, zamierzam to nadrobić w przyszłym tygodniu.
Mam pewien plan, przyjemny zresztą - ale muszę zapytać, co Autor o tym sądzi ;)
Zostawiam go dla Was, sami przeczytajcie.
Dobrego weekendu, samych serdeczności, radości - tych małych, bo tylko z tych budujemy swoje JA.

''Rak'n'Roll'' napisany z okazji kampanii DAJ WŁOS!
przez Anię Surowaniec





piątek, 28 czerwca 2013

Chcesz poczuć się lepiej? PRZECZYTAJ!




2-letni Szymon zachorował na siatkówczaka, złośliwy nowotwór oka. Polscy specjaliści orzekli, że chłopiec może nie tylko stracić wzrok, ale również oko. Po konsultacjach z zagranicznymi klinikami okazało się jednak, że jest ratunek, oczko da się uratować, niestety leczenie jest bardzo kosztowne…
Nowotwór zaatakował nagle i niespodziewanie
Szymon urodził się 13 marca 2011 roku jako okaz zdrowia. Jedynym problemem były jego ropiejące oczka. Po wielu próbach leczenia antybiotykami w lipcu 2012 r. chłopiec trafił do okulisty, który zlecił zabieg płukania kanalików łzowych. Ani podczas zabiegu, który odbył się we wrześniu, ani podczas późniejszej kontroli  w poradni okulistycznej nikt nie zauważył nic niepokojącego.
Dopiero w  listopadzie 2012 r. rodziców zaniepokoił dziwny odblask w prawym oku Szymona (widziany tylko pod pewnym kątem) i ponownie udali się z synem do okulisty. Pani doktor rozpoznała w plamce na siatkówce zmiany nowotworowe i zaleciła czym prędzej udać się do szpitala. Tam wykonano USG, a następnego dnia w znieczuleniu ogólnym badanie dna oka. Niestety jej podejrzenie się potwierdziło.
3 dni później Szymon został przyjęty do Poradni Okulistyczno-Onkologicznej w Krakowie. Po ponownym badaniu dna oka chłopiec dostał skierowanie na oddział do Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu na leczenie chemioterapią. Dostał zalecenie 6 cykli chemii. Lekarze orzekli również, że konieczny będzie zabieg brachyterapii, który polega na bezpośœrednim napromienianiu zmian chorobowych przez umieszczenie Ÿźródła promieniowania  w tym przypadku radioaktywnej płytki  w samym guzie. Niestety częstym efektem ubocznym tej metody jest usunięcia oka.
Dla rodziców rokowania były druzgocące – istniało ogromne ryzyko, że Szymon nie tylko straci wzrok, ale również, że konieczne będzie usunięcie oczka.
Po powrocie do domu zaczęli szukać informacji na temat siatkówczaka. Z blogów pisanych przez innych rodziców dowiedzieli się o możliwości leczenia w Londynie, tam też po raz pierwszy przeczytali o dr. Hungerfordzie, który jest  autorytetem w dziedzinie siatkówczaka. Specjalista zgodził się zbadać Szymonka po skończonym drugim cyklu chemioterapii, dał również wielką nadzieję rodzicom na ocalenie wzroku i oczka chłopca  aż 80% szans.

Rodzice Szymona zrobią wszystko, by lecząc guza, zadbać również o ratowanie wzroku synka. Ich wybór wydaje się oczywisty. Niestety ogromną przeszkodą są koszty leczenia za granicą, które znacznie przerastają możliwoœści rodziny. Dlatego proszą o wsparcie.Fundacja Mam Serce otrzymała właśnie kosztorys z Great Ormond Street Hospital for Children w Londynie - koszt pierwszej dawki melphelanu to £ 18 200 (93 000 PLN)


Tutaj są dane do przelewu:
http://mam-serce.org/formularz-darczyncy-szymon-pietko


Jest też konto w walucie EUR: PL23 1160 2202 0000 0001 7599 1564 

SWIFT przy przelewach z zagranicy: BIGBPLPW
Chyba wygodniej jest skorzystać z płatności elektronicznych Dotpay
(przycisk na stronie
 pod linkiem powyżej).

Kochani,
wszyscy, którzy mnie znacie, wiecie co się dzieje u mnie, jesteście na bieżąco - chociażby przez facebook.

Po opublikowanym apelu na Londynek.net zgłosili się cudowni Ludzie, Polacy - mieszkający w UK.
Chętni i życzliwi, pełni zrozumienia.

http://londynek.net/wiadomosci/Pomozmy+Szymonkowi!+wiadomosci+news,/wiadomosci/article?jdnews_id=17662

CZEKAMY NA SZYMONA, przyleci z Rodzicami 2 lipca do Londynu.
Prosto z lotniska jedzie do szpitala.
Maleńki będzie przygotwywany do podania chemii.
Odpocznie troszkę przed kolejnym dniem w przytulnym mieszkanku Patrycji i Bartosza - którzy zaproponowali, jak wielu innych wspaniałych Ludzi swoją pomoc.

Szymon z Mamą Kasią 


Piszę o tym i tutaj, wklejam informację dla wszystkich tych, którzy mnie nie znają - a zaglądają tutaj.
Zawsze to jakaś szansa na coś więcej.
Pieniążki są potrzebne, bardzo potrzebne.
To walka z czasem, to walka o życie.
Mam potrzebną dokumentację u siebie.
Dziś rozmawiałam z ludźmi ze szpitala Great Ormond Street Hospital for Children.
I dziś rozmawiałam z Mamą Szymona, której życie łamie się w sercu - poznałam nieco więcej szczegółów Ich dramatu.
Teraz pisząc, odebrałam telefon od kobiety mieszkającej w Londynie, chce pomóc finansowo.
Prosi o numer konta.
Przerywam ten wpis, podaje natychmiast.
To jest niesamowite, bo rzeczywiście grosik do grosika i może jakoś szczęśliwie uda się doprowadzić tę sprawę do końca.
Reagujcie, zostawiam powyżej wszystkie potrzebne detale.
Każda pomoc dla tych Ludzi jest na wagę złota.
Nie piszę co u mnie, bo w chwili obecnej - to nie ma znaczenia, mam się dobrze, jestem zdrowa, silna, moge pomagać - to jest najważniejsze.

Niebawem napiszę - jak się mam cudownie i jak bardzo kocham życie.
Uśmiech Wam zostawiam.
Dziękuję za każdą pomoc, w imieniu Rodziny Szymona i wszystkch innych, chorych, słabszych od nas - tych zdrowych.

Patka


wtorek, 25 czerwca 2013

Życie jest na medal

Jestem, żyję.
Żyję cholernie szybko, ostatnio jeszcze szybciej aniżeli zawsze.
Medal w domu, wisi na moim wiklinowym manekinie.

Race for Life 2013.
Krótki dystans, dlatego był niedosyt.
Wrażenia na zawsze!

Zostawiam parę słów, daje znać że pędzę przeż życie, w weekend postaram się opisać jakoś ten pęd i fascynacje wszystkim.
Kochani, dobrego dnia - gdziekolwiek jesteście, kimkolwiek jesteście, cokolwiek robicie.

Życie jest na medal! :-)

sobota, 22 czerwca 2013

Wspominam ...

Do końca listopada wątroba całkowicie się zregeneruje, będzie w pełni zdrowa.
Do końca listopada w kościach znikną wszystkie zmiany.
W marcu 2013 zrobię rekonstrukcję piersi.
Nie rozmawiam o chorobie.
Jestem zdrowa i radosna i uśmiechnięta.
Co miesiąc przychodzi do mnie, do fundacji 20 tysi.złotych, wszystkie sprawy finansowe układają się idealnie.
W przyszłe wakacje wprowadzamy się do nowego domu.
W 2014 jedziemy na pół roku w podróż po Australii z Leosiem.
Jestem piękna, zdrowa, wysportowana, gibka.
Ciało soczyste, prężyste i uśmiechnięta, szczęśliwa, serce me tryska życiem.
Zyje 104 lata.
Do czerwca 2013 włosy mam do ramion.
Yupiii!

      *******************************************************************


- Notatka zrobiona przez Magdę Prokopowicz, zapisana w Jej telefonie komórkowym dnia 4 czerwca o 13:29, została odczytana przez Bartka Prokopowicza podczas programu ''Łeb do słońca'' w Dzień Dobry TVN, prowadzonym przez Jolantę Pieńkowską dnia 1 lipca 2012r.
Droga Magdo,
jestem pewna że biegasz bez bikini po jakiejś słonecznej plaży, upinasz w nieładzie swoje włosy, a ich kosmyki opadają na ramiona i każdemu mówisz: Łeb do słońca!
Dzięki za ten rok, dla mnie był odkrywczy, jestem w R'n'R.
Dzięki Tobie, ja nauczyłam się wiele przez ten rok.
To co udało mi się odkryć, wykorzystam przez kolejne swoje lata, obiecuje.
Patka



22 czerwca'2013

środa, 19 czerwca 2013

JEST! - wspaniałego dnia :-)


Jest!
Nawet z małymi troskami, z dziurą w portfelu, z małymi niewygodami, jest - jest dobre, fascynujące :-)

Jestem tu na chwilę, chciałam się jedynie przywitać.
Przez parę godzin pracuję, nadchodzą maile od Pań - które chcą włosy ścinać i dostawać!
Yuppie, działa! ;)
Potem muszę ogarnąć i siebie i troszkę przestrzeń wokół mnie - Mamcia dziś przylatuje :-)
Do nas dotrze ok 7pm, spotkamy się na Liverpool Street i razem dotrzemy do domku, gdzie siądziemy przy mega czekoladowym brownie i będziemy delektować się tym momentem :-)


Z  Olą miałyśmy wczoraj cudowne chwile z kotami, spacer - ale były szczęśliwe, towarzyszyły nam krok w krok, potem pieszczoty i kocie ciasteczka ;)
Cudownie tak zasypiać, jak się ma uczucie takiego dosytu dnia.
A, poznałam bardzo ciekawe osoby wczoraj - na facebooku, jakoś się zauważyłsmy, zainspirowałyśmy, i jesteśmy :-)


Dobrego dnia Wam życzę, gdziekolwiek jesteście - cokolwiek robicie.
Zachwytu małymi rzeczami, spacerem, cieniem, upałem, deszczem, zapachem trawy, czymkolwiek.

wtorek, 18 czerwca 2013

Mieć tempo życia, to znaczy nie mieć czasu na nudę.

Jestem!
Mam się dobrze, nawet całkiem dobrze!

Tylko oddechu jakoś nie mogę złapać, w tej gonitwie za wszystkim.
Busy, busy time!
Staram się być konsekwentna, robić wszystko po troszku - ale być aktywna wszędzie, czuwać nad wszystkim.
Jeśli nie będę dawała znaku tutaj, to znaczy że dużo się dzieje, sporo pisania, telefonowania i samych przyjemnych rzeczy z tym związanych.

Jestem troszkę zmęczona, ale tAKie zmęczenie to ja lubię.
Lubię nie mieć czasu na nicnierobienie!
Wtedy wiem, że żyję!
Jestem potrzebna, rozwijam się - to tak właśnie ma działać.
Cieszę się, bo udało mi się nawiązać współpracę z fajnymi Ludźmi, okazuje się nagle, że możesz zrobić więcej.
To zadziwiające jak szybko płynie czas w ciągu dnia, jak coś nas pochłania.
Mam tak, że im bardziej się koncentruje na sprawach innych, ważnych sprawach - to jakoś wtedy moje układają się pomyślnie.
Wkładam tyle serca w to co robię, i nie wyobrażam sobie bym mogła robić coś byle jak.
Dlatego jestem tak późno dziś.
Napisała kolejna miła Pani, że chce zadać kilka pytań - no i się zgodziłam.
Z Polski.
Czasem brakuje mi pary rąk, które w między czasie mogłyby pisać na klawiaturze ;))
Wczorajsze szaleństwo było mega szalone, aż wieczorem usiadłam i pomyślałam, jak tego wszystkiego dokonałam.
Prowadzona korespondencja w czterech skrzynkach mailowych, w tym z Ludźmi - którzy są w projekcie książki - zdjęcia, które spływają z różnych stron świata, i korespondencja służbowa z Londynu, to cud - nie nastąpiła żadna katastofa - każdy mail trafił do właściwego adresata ;)

Zresztą ja wcale nie chce zwalniać swojego tempa, jestem tu i teraz, trzeba to wykorzystać!
Kochani, kot wrócił - piękny, czysty, zadbany, podleczony - wczoraj na niego czekaliśmy.
Radość!
Jutro moja Mamcia przylatuje.
Wciąż przychodzą Panowie - którzy udoskonalają naszą kuchnię, Ola powoli kończy college, ale jest bardzo intensywnie, dużo emocji przy tym jest - i plan jest taki, że ostatni tydzień lipca pakujemy się i lecimy na tydzień w ładne miejsce.
Gdzie?
Nie zdradzę!
Podeślę pocztówkę ;))
Uciekam do rakowej roboty!




poniedziałek, 17 czerwca 2013

DAJ WŁOS! w UK

http://www.raknroll.pl/




DAJ WŁOS!
To kolejna kampania na Wyspach, jedna z pierwszych Fundacji Rak'n'Roll, która zbiera włosy, by produkować peruki dla potrzebujących je kobiet, poddających się chemioterapii.
Fundacja we współpracy z salonami fryzjerskimi zbiera ścięte włosy i przekazuje je firmie, która produkuje peruki.
W akcji może udział wziąć każdy, kto zmieniając swój wygląd chce zrobić coś dobrego dla innych.

Dlatego też ponownie będziemy zachęcać do tego Panie, które chętnie wezmą w tej akcji udział.
Oprócz tego, chcemy dotrzeć do Pań, które również potrzebują włosów, które na skutek chemioterapii je utraciły.

Panie te będą miały szansę na otrzymanie z ramienia Fundacji Rak'n'Roll peruki z włosów naturalnych.
Producentem tych peruk jest firma ''Rokoko''.
Są dwa rodzaje peruk : syntetyczne i naturalne.
Fundacja Rak'n'Roll przekazuje tylko peruki z włosów naturalnych.

Koszt takiej peruki to często wydatek z rzędu 2 tysi. zł, ale ceny dochodzą nawet do 5 tysięcy złotych.
Podczas, gdy peruki syntetyczne kosztują 400- 500zł.
I to jest właśnie taka przyjemność dla kobiety, że może dostać tę perukę z włosów naturalnych za darmo. 
Cała akcja to frajda, by osoby zdrowe mogły dać coś osobom chorym.
I właśnie to często nie wymaga nakładów finansowych.
By wyprodukować jedną perukę, potrzebne są włosy od 4-5 osób.
W chwili obecnej w projekt zaangażowało się wielu fajnych ludzi, którzy zgłaszają się i chcą w nim uczestniczyć.
I tak przez najbliższe letnie miesiące będziemy na Wyspach włosy zbierać i rozdawać.


JAK MOŻNA TAKĄ PERUKĘ OTRZYMAĆ?

Po prostu- trzeba się do nas zgłosić, 
a następnie pojechać do jednego z punktów,w któych można perukę dostać.
Są to Gdańsk, Warszawa, Kraków i Wrocław.
W przypadku odebrania peruki przez kobietę spoza wyżej wymienionych miast, a często i kraju, jeśli stan zdrowia nie pozwala na podróż, wtedy szukamy innych sposobów, by ułatwić tę niedogodność chorej kobiecie.
Peruka z włosów naturalnych nie jest gotowa od razu, trzeba taką perukę przymierzyć i sprawdzić rozmiar, włosy są odpowiednio przycinane a fryzura układana na głowie kobiety.
Ważna jest też pielęgnacja i modelowanie takich ''fryzur'', dlatego też Panie otrzymują tego typu informacjena miejscu od specjalistów.
Przeważają peruki w kolorze naturalnym, słowiańskim.
Włos słowiański uchodzi za najlepszy, dobry gatunkowo, trwały i dobrze się układa na peruce.
Mało jest blondów, rudych i ciemnych peruk. 
Tutaj należy pamiętać, że peruki naturalne są ''surowym '' produktem i można je zawsze jeszcze przyciąć i w razie potrzeby pofarbować.
Czyli kilka opcji, nie tak jak w przypadku peruki syntetycznej.

WAŻNA INFORMACJA DLA PAŃ - nie wykonuje się krótkich peruk naturalnych, najkrótsze sięgają do brody.
I nie powinno się ich też obcinać na krótko, bo nie będą się układać.
Panie zainteresowane otrzymaniem peruki naturalnej w darowiźnie, są proszone o przesłanie swojego zgłoszenia do koordynatora tej akcji w Wielkiej Brytanii na adres mailowy:

Patka Pastwińska
patka@raknroll.pl

Mail powinien zawierać krótki opis historii choroby nowotworowej.
Następnie Panie będą proszone o wypełnienie kwestionariusza, w którym będą musiały podać:

*obwód głowy
*kolor i długość peruki - jakim potencjalnie byłaby zanteresowana.
*dane niezbędne do umowy darowizny (imię i nazwisko, adres zamieszkania,nr pesel i seria dowodu osobistego lub innego dokumentu tożsamości, nr telefonu kontaktowego i adres e-mail)
*dołączyć aktualne zdjęcie.

NIEZBĘDNY będzie wniosek refundacyjny. I aby go otrzymać, należy zgłosić się do swojego lekarza onkologa/ prowadzącego, który może wystawić skierowanie / wniosek na perukę z włosów naturalnych.

Ważne jest to, aby na wniosku wpisany był kod produktu: 92/9202
Taki wniosek należy podbić w NFZ.
Należy pamiętać, że wniosek jest ważny 30 dni od daty wystawienia przez lekarza.
Po dostarczeniu do nas wniosku, wraz z kserokopią dokummentu tożsamości Panie będą mogły otrzymać perukę, która zostanie im przekazana w jednym z salonów fryzjerskich, które przyłączyły się do akcji.
Przy odbiorze peruki, podczas jej dopasowywania na głowie Panie będą miały zrobione zdjęcie w peruce i bez peruki.
Zdjęcia te nie są nigdzie udostępniane, jedynie potrzebne są do dokumntacji Fundacji Rak'n'Roll.

Obdarowywana Pani podpisuje zgodę na wizerunek przy odbiorze peruki, tak samo jak umowę darowizny.






PATRONAT  MEDIALNY:

Polskie Radio Londyn http://www.prl24.co.uk/

Magazyn Cooltura http://elondyn.co.uk/cooltura

Moja Wyspa http://www.mojawyspa.co.uk/

Londynek.net http://londynek.net/

Akcję wspiera Babski Londyn http://babskilondyn.com/

Na zdjęciu : Anna Kupiecka / Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie

http://rakowapatka.blogspot.co.uk/p/daj-wos-ja-juz.html

niedziela, 16 czerwca 2013

Ból Głowy



Jak ja dawno nie pisałam, tutaj nie pisałam.
Przepraszam Was, i dziękuję że zaglądaliście.
Fajnie, że jesteście gdzieś po drugiej stronie tego szkła.

Sporo pisania było w innym miejscu, a migrena nie odpuszczała mi przez kilka dni w tamtym tygodniu.
Nie, nie spowodowała że się wycofałam z czegoś, ale jedynie to, że musiałam zwolnić.






Chociaż jak tak się zastanowię, czy tak wygląda zwolnienie tempa, jakie ja zaprezentowałam ostatnio - to mielibyście z pewnością wątpliwości.
Pisanie,czytanie, szukanie, przeglądanie, wybieranie,autoryzowanie,odsyłanie, telefonowanie, mailowanie, dogadywanie, zapalanie się wciąż na wszystko nowe ...
Głowa czasem chyba ma prawo boleć, jeśli domaga się przestrzeni.
Swojej, własnej.

Lubię taką intensywność, ale tak - wygospodaruję troszkę przestrzeni w tej głowie na taki kącik, gdzie będzie mogła odpocząć.
Chwila pod drzewem w parku, to zbyt krótka chwila, ale miejscówka fantastyczna - zwłaszcza rano, jak nikogo nie ma.
Odkryłam ostatnio ;)

Początek tygodnia dość intensywny, ale już w środę przylatuje do nas Mama - zatem rzeczywiście przede mna dni, gdzie życie nabierze innego wyrazu.
Pobiegamy po mieście razem, po tych Jej ryneczkach, marketach z graciarnią, no i w następną niedzielę Rice for Life.
Dziecko moje zadbało o masaż dla nas. 

Wykupiło go dla nas trzech, w bardzo fajnym miejscu w City, zatem po maratonie - super sprawa.
No i kolejny raz zrobimy coś razem.
Mama, córka, babcia.

Ten mój dzieciak, z pracy do pracy gania, kończy college, wczoraj pozwoliła sobie na wyjście do pubu ze znajomymi z pracy.
Wróciła bardzo podekscytowana, no i po jakimś drinku ;)
Nigdy Jej się to nie zdarza, zatem absolutnie nie zabierałam w tej kwestii głosu, zabawnie opowiadała o wszystkim, wróciła z włoską nutą i z włoskim akcentem w głosie ;)
Italiano Party, fantastyczny język, fantastyczni ludzie.
Jeszcze śpi, ale niebawem pewnie będzie już w łazience, pod prysznicem.
Dziś Dzieciaki w Spa School na Nią czekają.

Wiem już kiedy będę najprawdopodobniej w kraju, to wszystko się zmienia - razem ze sprawami, które się dzieją - ale będzie to gdzieś w okolicach 10 lipca.
Dwa dni temu rozmawiałam telefonicznie z Panem Jackiem Komanem, przesympatyczna to była rozmowa i miałam wrażenie, że nie dałam dojść do głosu mojemu rozmówcy, tyle miałam do powiedzenia.
I zostałam po raz kolejny ...Panią Patką ;)

I tak, to będzie intensywny pobyt w Warszawie, max 2 tygodnie, potem chyba kroją nam się wakacje z Olą, nie wiem co ten dzieciak wymyślił - bo nie chce mi powiedzieć ;)
Poczekam cierpliwie, aż się dowiem.

Kot, nasz lokalny bezdomniak - po tym jak awanturował się z innymi kotami, zakłócał ciszę nocną, do tego stopnia że ktoś próbował potruć wszystkie koty, wpadłam na pomysł - że coś mu dolega.
Nigdy wcześniej, jak długo się z kotami przyjaźnimy - nie zachowywał się w taki sposób.
Zrobiłam tak, by na osiedlu wiedzieli Ci, którzy mają takie 'genialne' pomysły, że kara ich sięgnie jak jeszcze raz odkryją swoją eurekę.
Zadzwoniłyśmy do kliniki weterynaryjnej, przyjechali i zabrali Czarnego na parę dni.
Sprawdziłam w piątek telefonicznie jego stan - infekcja, ale będzie dobrze.
Wraca jutro, zatem przygotuje mu coś na smaczek ;)

Bardzo szybko można pokochać kota, zresztą jakiegokolwiek zwierzaka, obie z Olą za nim tęsknimy, pamiętamy jego najdrobniejsze zachowanie, każdy z tych kotów ma już jakieś swoje charakterystyczne momenty, które zapadły w pamięć i serce.

Coś tam dzwoni, ktoś chyba wstaje ;)
Przygotuję śniadanie dla tego młodego, pięknego człowieka - który się tak rozwija i gania za wiedzą, niemalże 24h.
Z pewnością wielu, wielu rzeczy nie dopisałam - ale od jutra będę tutaj już każdego dnia, obiecuję nadrobić ;)

Wspaniałej niedzieli!

wtorek, 11 czerwca 2013

Cancer, we're coming to get you! JUNE 23


https://www.raceforlifesponsorme.org/patricia-pastwinska

http://www.raceforlifesponsorme.org/aleksandrapastwinska


Cancer, we're coming to get you!

Thank you for visiting my Race for Life sponsorship page. Please dig deep and sponsor me online - it's quick, easy and totally secure.
Events like Race for Life are vital in funding Cancer Research UK's life-saving work into preventing, diagnosing and treating cancer. By sponsoring me, we can unite and create a force that cancer can't ignore.
Gift Aid it!
If you are a UK taxpayer, please remember to tick the Gift Aid box when donating as this will increase your donation by at least 25% at no cost to you.
Sponsor me now, and we can become cancer's worst nightmare!
Many thanks for your support. Together we will beat cancer.
Many thanks
Patka & Elizabeth & Aleks ;)

                                         ******************************************
Kochani,
biegniemy, idziemy, tańczymy - jakkolwiek ;)
Moja Mamcia przylatuje do nas 19 czerwca.
Pomyślałam że skoro pokazała FAKA  rakowi 15 lat temu i nie dała mu się  - dziś mamy świetną okazję do tego, by zrobić to razem.
Serce mi chce wyskoczyć z cycków, bo moje dziecko zechciało nam towarzyszyć :-)
To cudowne !
I tak matka, córka i babka ZAWSZE razem !!!

Mój marsz to OGROMNA intencja dla WSZYSTKICH, którzy walczą, którzy są dzielni.
Dla mojej ukochanej -  Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie  - ,
by dalej tak rollowała tego GuPieGo RaKa !
DLA MOJEJ DZIELNEJ MATKI -  mojego Przyjaciela :-)

Dla WSZYSTKICH, którzy odeszli...

Dla moich Dziadków i Rodziny
Dla Przyjaciół
Dla Magdy Prokopowicz
Dla Joasi Sałygi

Dziękujemy za wsparcie, jakkolwiek :-)
Moc uścisków !
Patka Wariatka :-)




http://www.raknroll.pl/




poniedziałek, 10 czerwca 2013

czerwona cebula i śmiech to samo zdrowie

Poniedziałek.

Dobrze się zaczął, bo z niesamowitą energią na wszystkie sprawy w tym tygodniu.
Spotkania, zajęcia, kreatywność.
Dziś mam troszkę jeszcze telefonowania, no i oczywiście pracy pisanej, takiej przez P ;)

Weekend też był wypełniony po brzegi, sąsiedzi z budynku obok myśleli, że mieszkają w jakiejś hiszpańskiej wiosce - zrobili takie party w sobotę, w ciągu dnia, że okna nie dało rady otworzyć.
Zastanawiałam się nad tym, co tacy temperamentni ludzie robią - muszę dodać, że tam była chyba połowa małej wsi, a ile dzieciaków ! - w dwupokojowym mieszkaniu, zamiast przenieść się do parku, na trawę.

Nie dało się pracować w takich warunkach.
Znalazłam sposób, w sposób może i nieuprzejmy, ale poskutowało.
Lekarstwo to kawałek Pumpkin And Honey Bunny, na 33 szczeblu drabiny głosu ;)
Drastyczne, ale skuteczne.
Sąsiedzi z budynku obok interweniowali, najpierw do mnie z prośbą by troszkę przyciszyć.
Po krótkiej fajnej rozmowie wyjaśniłam po co ta akcja.
No i odbyła się interwencja w hiszpańskiej wiosce, nie z mojego ramienia oczywiście.
Nastała cisza, nie żebym miała coś do śmiechu, radości innych - ale w każdy weekend dzieje się ostatnio coś, gdzie ludzie pozbawieni wyobraźni tracą kontrolę nad sytuacją.
Reagować trzeba, bo jeśli reakcji brak - to i wyobraźni brak.
Wczoraj też przekonałam się ponownie, że jednak trzeba mieć ograniczone zaufanie do ludzi, zwłaszcza że są nie do końca w porządku wobec innych, zatem warto uważać.
Poza tym mam niesmak po wymianie prywatnej korespondencji z jedną z osób, która sprawia takie przyjemne wrażenie, to jak się prezentuje i w jaki sposób prezentuje swoją pracę, ale w momencie gdzie stawiam kontrę, bo się z czymś nie zgadzam - dostaje taki dialect, że zastanawiam się czy to jest ta sama osoba, która tak słodko prezentuje się innym, często publicznie.

Wrażenie niesamowite, a ja doszłam do wniosku, że im bardziej dłuższe blond włosy, tym intelektualnie wszystko wygląda krótko.
Nic to, absolutnie.
Im więcej nas, tym samym tyle osobowości.
Tak czy owak z dzieckiem moim zasypiałam po potężnej dawce śmiechu, uwielbiam tak się śmiać przed zaśnięciem.
Nasze bezdomne koty darły ze sobą ''koty'', możecie sobie wyobrazić jaki był wrzask na osiedlu, które otulał pejzaż nocny.
Ktoś otworzył okno i poleciało coś okrągłego, koty przestały się na siebie drzeć, każdy poszedł w swoją stronę.
Spać nie mogłyśmy bo zastanawiałyśmy się, co też się tak turlało po tym chodniku.
Byłyśmy niemalże gotowe podnieść się z łóżek, ubrać - albo jedynie naciągnąć na siebie szlafrok i zlokalizować intrygujący nas obiekt.
Stąd ten śmiech.
Dziś w drodze do szkoły, dziecko dało mi znać - że po ulicy turla się ... czerowna cebula.
No jak tu się nie śmiać ?

Swoją drogą to ciekawa jestem, o co była ta kocia rozruba.

Cały czas przerywam dziś ten wpis, a to telefon, a to mail, a to gorący służbowy chat na fb, a to jajka gotowane dla bezdomnych kotków, a to wreszcie paczka dla mojego dziecka dotarła, a to pomysł na 23 czerwca - no bo obchodzony będzie również Ogólnopolski Dzień Świadomości Raka Prostaty.
I tak ciągle coś mi do tej głowy wchodzi ;)



Zbieram się do pisania przez P, Wam życzę dobrego dnia - gdziekolwiek jesteście, cokolwiek robicie.
Dajcie znać, gdzie na urlop się wybieracie :-)

PS. It's a good day to be HAPPY !

sobota, 8 czerwca 2013

Dupa do tego goła, na rowerze !



WORLD NAKED BIKE RIDES, UK 

Jeszcze parę lat temu było tak, że w kilku miejscach na świecie, tego samego dnia ludzie wsiadali na rowery i wybierali się nago na przejążdżkę po ulicach swoich miast.
Cel był taki, by zwrócić uwagę ludzi na problemy ochrony środowiska, zachęcić jak i przekonać do poruszania się rowerem po mieście.
Dziś to wygląda podobnie, aczkolwiek w różnych częściach świata - ten dzień przypada na różne dni i miesiące.
Dziś, ten dzień w UK, w Londynie.

Fajna sprawa, kibicuje uczestnikom !
Dobrego weekendu everyone :-)
Będę potem tutaj, a jak nie potem - to jutro jakoś;)





piątek, 7 czerwca 2013

Jakby nie było !


Piątek, siódmy dzień czerwca.
Wczoraj nie pisałam, bo pisałam w innym miejscu ;)
Tak, od wczoraj się dzieje dość dużo, stąd tak intensywnie.
Pożegnaliśmy się z sąsiadami, po trzech latach sąsiadowania ze sobą.
No i mam wrażenie, że jeszcze dziś mnie suszy po tym szampanie.

A był dwa dni temu ;)

Kolejna butelka to już u Guile i Mau, jak się rozpakują i zadomowią w swoim nowym miejscu.
Bardzo ciekawa jestem - jak będzie z tym kimś nowym - bo nowe nadciąga.
Jakoś od tego weekendu ma zacząć chodzić po klatce schodowej.
Szkoda, że dobre rzeczy nie są czasem na zawsze.
A może to dobrze, że nie są - umiemy się z nich cieszyć i doceniać kiedy są.

Słucham PRL ( Polskie Radio Londyn ), no i się okazuje pomimo wątpliwości słuchaczy, że dziś rzeczywiście jest Dzień Seksu ;)
I co Wy na to ?
Życzę Wam, by seks smakował Wam każdego dnia tak samo, nie tylko dziś.
To zdrowe, potrzebne - jak wszystko inne w życiu.
To jest dla mnie zawsze wielka niewiadoma, kiedy słyszę że kobiety są mało aktywne, mało kreatywne, wolą ból głowy.
Przecież na ból głowy, zamiast tabletki jest najlepsza dawka seksu - tak uważam.

A jutro kolejny szalony dzień.
Dzień gołego tyłka na rowerze !
Nie udało się zorganizować wszystkiego tak jak lubię, zatem muszę obejść się smakiem.
Miał być Rak'n'Rolling w czerwonych kaloszkach, na sympatycznym, kobiecym amsterdamie.
Tydzień, jak się okazało - to za krótko, by zorganizować przede wszystkim szablon, tak bardzo potrzebny do makijażu na plecach.

Next time :-)

Kolejna refleksja przyszła po wymianie właśnie korespondencji z moją przyjaciółką, sama już nie wiem jak to jest.
Potrafię się też zniechęcić się czasem  do ludzi, zwłaszcza jeśli nie potrafią mieć własnego zdania, nie umieją podjąć decyzji, nawet banalnej.
Szkoda mi w sumie ludzi, którzy nie potrafią ryzykować, bo się boją zmian.
Właśnie często niestety nie udaje się takim ludziom do niczego w życiu dojść, bo zawsze będą oglądać się za siebie i na kogoś, oczywiście to jeszcze zależy - co dla kogo jest ważne.
A, życie.
Nie moje, zatem nic - jak muszę zrozumieć, to co niezrozumiałe.

W sumie to tak miło mi ten ranek mija, zwłaszcza że mogę między ważnymi sprawami, znaleźć i czas i miejsce na bardzo sympatyczne rozmowy z kimś bardzo sympatycznym - dziś zwróciłam uwagę na to, że potrafimy się ze sobą fajnie komunikować - bez względu na tematykę rozmowy.
To jest w kontaktach z ludźmi niesamowite.
Listonosz wrzucił pocztę do mieszkania, przysięgam licho mnie nie weźmie zbyt szybko, ale może mnie pokonać podczas takiej sytuacji.
Poczta ląduje na ziemię niesamowiecie głośno, ciężkie koperty z zawartością powodują tyle hałasu, że kiedy człowiek jest pochłonięty czymś innym i skupiony właśnie na tym, to wytrąca z równowagi ;)
Drastyczne odkrycie !

Zmykam powoli do obowiązków służbowych, radość mam z tego że moje dziecko jest zadowolone z ostatnich zajęć na wodzie.
Budowała tratwę, a potem wyruszała na niej na wodę, zajęcia ogólnie bardzo dziwne i bardzo w wodzie, może to tak musi być.
Kiedyś była kreda i tablica, no i kozioł gimnastyczny - dziś to się zmienia.
Świat się wciąż zmienia.
A zmiany kształtują, jakby nie było.






środa, 5 czerwca 2013

Rano zimno, ale i tak jest fajnie !


Be More Yogic :-)
Zaczęłam ten tydzień dość fajnie, bo z kolejną konsekwencją.
I tak dziś, zamiast siedzieć w fotelu samolotowym - siedziałam na lokalnej trawie.
Rano było zimno, aczkolwiek ja już się zastanawiam, czy to że ta pogoda w tym roku się poprzestawiała, czy to zimno to jest faktycznie zimne, czy tylko mnie jest ...zimniej.
Jak dla mnie było.
To się ma nijak do lata, które za moment ma się zacząć.

Dziecko moje dziś zalicza egzamin praktyczny, tak więc ponownie kajaki, a do tego motorówka.
Mam nadzieję, że Pan Szkolny ( czyt. nauczyciel ), na spokojnie przyjmie na klate to, że moje dziecko jest w tym dobre, a to że ma swoje zdanie i umie go bronić - kolejny raz utwierdzi go w tym, że Polka to również i temperament.
Całe szczęście, że Ona taka jest - da sobie w życiu radę.
Pan Szkolny ma alergię na moje dziecko, i lepiej by wiosło dziś trzymał przy sobie - a nie tak jak ostatnio, próbując utrudniać.
W razie czego, dziecko od matki dostało pozwolenie - by użyć wiosła w obronie własnej ! ;)

Wczoraj też było małe zamieszanie w mieszkaniu, i tak oto będą nowe szafki w kuchni, nowy okap, nowa podłoga w łazience, no i goście nie będą się stresować spuszczając wodę w toalecie - wymienią nam uchwyt w misce toaletowej.
Wreszcie !
Śmiałam się, że w ciągu dnia to ja jestem czasem administatorem budynku, gospodarzem swojego mieszkania, opiekunem bezdomnych kotów, swoją własną sekretarką, dziennikarką, matką, pisarką, kobietą, która ekscytuje się masą spraw, wolontariuszem całego świata, ach - dobrze mi z tym, co tu dużo mówić.

Czasem jest tego zbyt wiele, ale ja tak lubię.
Nie chcę mieć czasu na nudę, chcę mieć czas na relaks - to różnica.
I świetnie udaje mi się to razem połączyć.

TA  NAJBLIŻSZA SOBOTA TO ...

Every year, in cities around the world, people ride bikes naked to celebrate cycling and the human body.


Chodzi mi to po głowie, dość mocno - ale w połączeniu z pewnym małym projektem.
Wczoraj miałam jeszcze wątpliwości, ale skoro siebie akceptuję i to jest takie mocne, a ja lubię mocne sprawy - to po co te wątpliwości ? ;)
Dziś wyjaśni się sprawa pewnego szablonu, jeśli to będzie załatwione pomyślnie - pojadę i zamierzam się dobrze bawić !
Udzieliłam wczoraj małego wywiadu, gdzieś między obowiazkami domowymi, a służbowymi i to też takie miłe i potrzebne, pójdzie w świat i mam nadzieję, że przyniesie światu korzyść.
Najwspanialsze jest to, że każdego dnia słyszę od kogoś - jak pozytywnie działam na tego kogoś, jaką czerpie radość z obserwowania mnie.
To miłe, ja bardzo się cieszę że tak się dzieje, bo to ważne - by dzielić się tą energią z innymi.

Kawa robi się zimna, zmykam.
Dobrego dnia dla każdego z Was - gdziekolwiek mnie czytacie i jesteście, bardzo Wam dziękuję, że tu zaglądacie :-)


poniedziałek, 3 czerwca 2013

TU I TERAZ

Nowy tydzień !
Smutno się zaczął, bo wczoraj dowiedziałam się, że skończyło się czyjeś życie.

Sebastian, lat 33.
Mały kawałek historii tego młodego, pięknego człowieka zapisany tutaj, na tym blogu :

http://1ze175.blogspot.co.uk

Przejrzałam wczoraj wszystkie zapiski, no i  upuściłam trochę łez.
Odkrycie ?
Przeraża mnie liczba ludzi, którzy zostawiają pogrążonych w bólu bliskich i zapiski po sobie na blogach, dla innych.
Śledzę kilka blogów prowadzonych przez młode osoby, chore bądź po chorobie nowotworowej.




Ilu rzeczy można się z nich dowiedzieć.
To jak cieszą się małymi drobnymi sprawami...
Jak smakuje im życie.
Wczoraj przeczytałam, że można marzyć o kubku herbaty, banalne - a jakie mocne !

Życie, takie kruche.
Zwracajmy uwagę na sygnalizator !
Nasz własny.
Od dziś joga, będę robiła wszystko - jeśli będę miała na to wpływ, by zabierać matę na trawę i witać każdy dzień.
Witać go ze sobą samą ;)
Po bardzo długiej przerwie wracam do tego, potrzebuję.
Moje ciało, umysł tego potrzebuje.

Zabawne jest to, że dziś - nie wiem jak do tego doszło, ale obudziłam się z podrapanym czołem.
By była jasność - śpię sama.
Gdzieś tam pod poduszką mały pluszowy Kermit.
Niezłe, co ?
Kobieta, 37 lat i zamiast z mężczyzną sypia obok pluszowego Kermita.
No, ale on do cholery mnie tak nie urządził !
Obejrzałam swoje paznokcie, nie wiem jak ja to zrobiłam.
Walczyłam z kimś w śnie, czy coś ?
Dziwne!
Grzywki nie mam - możecie sobie wyobrazić jak wyglądam ;)
Zresztą na tym świat się nie kończy, zadrapanie zaraz zniknie, to nie jest problem.

Dobra, zmykam ścigać się ze swoim dalszym dziś, jeszcze jedynie kawa i gnam przed siebie.
To będzie intensywny tydzień, zwłaszcza że nie lecę do kraju, jakoś muszę nadgonić to wszystko tutaj, przy pomocy klawiatury, dużego szkła.
Dam radę !
Ja nie dam ?
Dam! :-)


DOBREGO DNIA, DOBREGO TYGODNIA !

Cokolwiek robicie i kimkolwiek jesteście :-)
Macie chęć na saunę, spacer, sok ze świeżych warzyw, spontaniczny seks  z ukochaną osobą, albo nawet nie z ukochaną, przecież to też się zdarza, że interesujemy się fizycznością innych.
Zatem właśnie DZIŚ  - nie odkładajcie tego na potem.
Zbyt często uciekamy przed własnymi pragnieniami.
Tu i teraz.
Jutro może być nagle po wszystkim ...
Mogłam poznać Sebastiana, podczas pewnej audycji radiowej ...
Co zrobiłam ?
Odmówiłam, bo '' coś '' tam, dziś tego żałuję - bo przegapiłam coś pieknego, ważnego.

Czasem swój rozsądek warto zawieścić na wieszaku, zamknąć szafę i wyjść nago!

niedziela, 2 czerwca 2013

Dzień Dziecka. My obchodzimy go każdego dnia.

Mała Aleksandra
1 czerwiec, Dzień Dziecka.
Ja, matka - spędzam go samotnie.
Dziecko już dorosło.
Moja Dwudziestolatka z taką energią i pomysłem na życie, że w sobotę gna z pracy do pracy.
Zarabia forsę, a przy tym zdobywa doświadczenia.

Dlatego też, dziś uświadomiłam sobie jedną rzecz.

Byłam przy Niej zawsze, w najważniejszych momentach Jej życia.
W tym miesiącu Ola kończy pewien etap swojej drogi, od września zaczyna kolejny.
Jest tak ambitna, że już dziś skupia się na swojej karierze zawodowej.

Dlatego ja nie mogę lecieć w przyszłym tygodniu do kraju, nie mogę zostawić mojego dziecka w tym najważniejszym momencie.
Nie ma obecnie niczego ważniejszego dla mnie.
Moim obowiązkiem jest przy Niej być, ułatwić Jej to - z czym wiąże się zakonćzenie Jej pewnego etapu edukacji.
Nie mogę obarczyć Jej innymi domowymi obowiązkami, podczas mojej nieobecności i tym, by dokarmiała bezdomne koty - w chwili kiedy musi zdobywać wiedzę, by zaliczyć wszystkie egzaminy.
Co z tego, że dostała się na bardzo dobrą uczelnię ?
Musi teraz jeszcze dać z siebie wszystko.
Sprawdziła się dziesiątki razy, jak musiałam Ją opuścić z powodu służbowych podróży i wiem, że sprawdziłaby się i teraz, ale teraz - to jest wyjątkowa sytuacja.
I ja jako kochająca Ją nad życie i ponad wszystko inne matka - z pełną świadomością muszę przy Niej trwać, być i wspierać najlepiej jak potrafię.

Bilet na samolot kupiony.
I chyba nie da się z nim nic zrobić na potem.
Pieniądze wydane.
Trudno.
Wiem, że to oddali mnie jeszcze na moment od moich małych radości służbowych i spotkań z wyjątkowymi Ludźmi, ale przecież dziś, teraz - mamy internet niemalże w każdym miejscu, mogę być blisko.
Ludzie, którzy są w projekcie, Ludzie Fundacji, Wydawca - to wszystko niemalże mogę zrobić z każdego miejsca na świecie, będąc przy swoim dziecku.

Nic to, jakoś optymistycznie na to wszystko patrzę.
Ola skończy College, ja wsiądę w maszynę fruwającą i z uczuciem spełnienia, komfortu pofrunę do stolicy.
Jest tyle spraw, które tutaj teraz są w dołku startowym - więc będę nad nimi czuwać i otulać je moją Rak'n'Rollową energią.
Myślę, że to dobra decyzja.
Decyzja matki.


Aleksandro, Olu, Żabko -


te rakietki, piłki, rower, to wszystko z tych zdjęć, jest wciąż żywe w Twoim życiu teraz.
Chyba już wtedy wiedziałaś, że aktywność fizyczna to bardzo ważna sprawa w życiu człowieka...
Dziadek Heniek kochał zapisywać te szczęśliwe momenty na fotografiach, ganiał za Tobą z aparatem, odkąd przyszłaś na świat.
Dziś to niesamowity zapis Twojego życia.
Każde zdjęcie to refleksja, powrót do raju wspomnień.
Dziś, kiedy jesteś młodą kobietą, dobrym człowiekiem - taki powrót do tych wspomnień - to niesamowita frajda dla mnie, dla rodzica.

Te 20 lat, to było najpiękniejsze 20 lat dla mnie.
I czasem ten trud, który nas spotkał był bardzo nam potrzebny, był bardzo budujący.
Dziś nasza więź, przyjaźń, miłość jest tak piękna, że jedna nie potrafi żyć bez tej drugiej ;)
Czekam na Ciebie mój Ty piękny Dziaciaku, chociaż kawałek wieczoru będzie dla nas ;)

Kocham Cię, bardzo.
Twoja Matka.

Zdjęcia : Archiwum domowe.