piątek, 31 maja 2013

No bo z jajkiem - trzeba obchodzić się jak z jajkiem !


Piątek, ostatni dzień maja.
Chyba najzimniejszego miesiąca w tym roku ;)
Najzimniejszego tutaj, na Wyspach.
Tak, na stopy wciagałam trampóle zimowe, i nie raz chciałam naciagnąć na głowę ciepłą czapkę !

No nic, wiosna nam się zbuntowała w tym roku, wciąż wagaruje, miejmy nadzieję, że chociaż lato nie strzeli focha.
Nadciąga czerwiec, to miesiąc intensywny, wielobarwny, lot do Warszawy, zbieranie materiału do książki, kontynuowanie projektu, spotkanie w Wydawnictwie, ludzie, plany, projekty, znajomi, przyjaciele, rodzina, pies, przylot Mamci i Lucy do nas.
No i to, że moje dziecko kończy kolejny etap w swoim życiu.
Zamyka ostatnie trzy lata, w ostatnim dniu czerwca.
Kończy college, od września uczelnia.
Brzmi poważnie.


Wczoraj udało nam się spotkać bardzo ciekawego człowieka.
Wracam do tej historii, bo aż się prosi- by o niej wspomnieć.
W zeszłym tygodniu sąsiadom z pierwszego piętra, rozsypała się siata z zakupami, w której były jajka.
Nie posprzątali tego po sobie jak wypadało to zrobić w pierwszej fazie tego bałaganu, no i na efekt nie musieliśmy długo czekać.
Smród jajowy był nie do zniesienia.
Odzyskanie komfortu dla nosa przed epizodem z jajkami graniczyło z cudem.
Temperatura za oknem niejednego mogłaby solidnie przewietrzyć, a tutaj niestety nie pomogły pootwierane okna przez kilka ostatnich dni i nocy.
Nie było innej rady, jak rozmawiać z sąsiadami i przekonać ich do zamówienia specjalisty od prania dywanów.

Przecież nikt inny jak ja, nie wpadłby na ten pomysł, że można podsunąć takie rozwiązanie sprawy, owszem kosztowne - ale jakże edukacyjne.
No bo jak wydasz forsę na coś poza budżetem domowym, to szybko weźmiesz pod uwagę, ile jajek byłoby w gospodarstwie domowym, a nawet to, że z jajkiem trzeba obchodzić się jak z ... jajkiem !
Po sprawdzeniu kilku ofert w moim ojczystym języku, udało się wybrać dla sąsiadów najbardziej korzystnego finansowo specjalistę.
Sprawa została dogadana, pranie dywanu miało być dziś rano.
Było wczoraj wieczorem.
W pierwszej telefonicznej rozmowie z potencjalnym specjalistą od dywanów, który wydał mi się lekko dziwny, niepokojący, nie będę już się rozpisywać dlaczego, bo to się czasem zdarza, ale dlaczego zdarza się tak często mnie, ha ?

Wieczorową porą, tuż po godzinie 18tej stoję w oknie i widzę młodego człowieka, który chodzi po osiedlu i błądzi, zaczepia ludzi i pyta o drogę.

Widzę jak wskazują Mu moje miejsce.
Nadal obserwuje sytuację i zastanawiam się, gdzie jest odkurzacz piorący, gdzie  jakieś auto, a w nim reszta warsztatu, a płyny, detergenty ?

Masa myśli w mojej głowie, przecież piszę książki, wyobraźnia działa.
Drugi sygnał niepokojący to taki, że nie słychać domofonu, a Pan Pracz dostaje się do śmierdzącej klatki przy pomocy sąsiadki, głowa pracuje intensywniej.
Postanawiam nie otwierać drzwi, nie wiem dokładnie kto to jest.
Ogłoszenie na portalu zmontować potrafi każdy, przyciszam ścieżkę dżwiękową Pulp Fiction i cichutko postanawiam przeczekać to pukanie do swoich drzwi.
Przecież to miasto jest pełne różnych świrów.
Dziwnie się czułam, przyznaje.

Pan Pracz opuszcza klatkę.
Ponownie zajmuję stanowisko przy oknie, nie widzi mnie, wybieram numer i dzwonię.
Odebrał.
Przepytuje Go troszkę, informując Go o swoich obawach, Pan Pracz pogodnie się śmieje do słuchawki.
OK, one more time ?
Fine !
Tym razem podjeżdza autem i wypakowywuje swój warsztat.
Oddycham z ulgą, schodzę na dół i witam się serdecznie.
Pan Pracz niesamowicie sympatycznie się prezentujący, wzbudzający zaufanie, pogodny, komunikatywny, podetknął mi pod nos kontener z olejkiem eukaliptusowym, postanawiam zaprosić Go na kawę, no i po ...wodę ;)
Przy kawie wracamy do pierwszej rozmowy telefonicznej i dowiadujemy się o sobie więcej.
I tak oto mogłam się dowiedzieć, że karmi sikorki ze swoją rodziną.
Lubię obserwować ludzi, a właściwie ich reakcje - kiedy opowiadają o czymś, co ich uskrzydla.
Moje dziecko, które wróciło do domu - znając mnie perfekcyjnie, obserwując moją radość z tego spotkania - chętnie włączyło się w tę rozmowę.

I tak dziś - mamy wykładzinę na klatce wypraną, czyściutką.
Pachnie eukaliptusem.
Sąsiedzi - zwłaszcza sąsiadka, podekscytowana i pod ogromnym wrażeniem powierzchowności Pana Pracza.
A ja ?
Wczoraj długo, razem z moim dzieckiem byłam pod miłym wrażeniem jakiego udało nam się spotkać człowieka, w dodatku Polaka - bogatego i pieknego człowieka, umiejącego porozmawiać o rzeczach ważnych i o tych mniej ważnych.
Kontakt zapisany, zatem jeśli wykładziny macie brudne i zamieszkujecie Londyn, zachęcam !
To czysta przyjemność wydania forsy ;))

Jak to podsumował wczoraj mój znajomy z Berlina, - ALE JAJA! :-)
Śmiałam się z siebie, ale bycie ostrożnym to sprawa pierwszorzedna.
W radiu właśnie słyszę, że dziś bedzie cieplej popołudniem.
Dobrego piątku !



czwartek, 30 maja 2013

Jeśli chcesz oglądać tęczę, musisz dzielnie przejść przez deszcz ...



Nie wiem jak Wy, ale ja tak mam, że jeśli coś przychodzi trudniej - zdecydowanie bardziej cieszy.
Gdyby większość ludzi chorych na raka - myślała na samym starcie, pomimo przerażenia jakie niesie za sobą sam wynik, skazujący ich na tę chorobę, że to trudne, że się nie da, że tego się nie przeskoczy, gdyby tylko 'gdybała', mogłaby sobie kupić trumnę, otworzyć wieko i czekać aż nadejdzie moment, by się w niej ułożyć.
Na zawsze.

Czy to, o to chodzi właśnie ?
Wybaczcie jeśli przesadziłam z tym rakiem, ukłon w stronę wszystkich, którzy z nim walczą, którzy nauczyli się z nim żyć.
Przykład na podstawie moich dzisiejszyh doświadczeń.


Jeśli ktoś mówi mi, że to niemożliwe - pukam się w czoło, uśmiecham się pod nosem i wiem swoje.
Ograniczenia, utrudnienia ?
Są po to, by je pokonywać.
Są po to, by lepiej smakowały sukcesy.
Są po to, by czyjeś radości, wzruszenia były tego warte.

To co mnie kręci w osiąganiu czegoś, w próbowaniu, w łapaniu czegoś za ogon- to właśnie to, by przejść sprawdzian.
Sprawdzian z samego siebie.

1.Poddać się, zrezygnować - bo są trudności ?
2.
Pomyśleć, znaleźć rozwiązanie, osiągnać - pomimo, iż były trudności ?

ZDECYDOWANIE stawiam na opcję nr.2 :-)



środa, 29 maja 2013

I nie wódź nas na pokuszenie ...

Czasem boję się sama siebie.
Dlaczego ?
Bo jestem nieobliczalna.
Dosłownie.
W pozytywnym znaczeniu tego słowa, ma się rozumieć.
Tyle chcę jednocześnie.

Dziś jestem jak wulkan, do tego kipiący gorącą lawą.
I ten właśnie jeden rozogniony węgielek wpadł do sadu pełnego owocowych drzew.
Pełno w nim jabłoni.
Spadają jabłka z drzew, leżą i czekają aż tylko ktoś po nie sięgnie.

Czemu to na mnie trafia ?
A właściwie to cudowne, że to na mnie - no bo jest taka energia, taka moc, taka siła.





Cieszę się, że udaje się naprawiać coś co jest ważne.
Ważne dla mnie, ważne dla Niej, ważne dla innych.
Ważne, że umiemy rozmawiać z ludźmi, przyznawać się do błędów, uczyć się dostrzegać tę dobrą stronę każdego małego zła.

Przed nami tyle wspólnych dróg i tak bardzo się cieszę, że możemy je zdobywać razem.

A jabłko ?
Czy to nie Ewa kusiła Adama ?
Co jeśli to Adam kusił Ewę ?
Ja już dziś sama nie wiem, jak to jest w tym sadzie ...

Dobrej nocy Sadownicy ! :-)

wtorek, 28 maja 2013

♫ ♫ ♫

http://www.raknrollrecords.com/
Rak'n'Roll Records is a charity music label.
Listen to the best music in mono and buy it in stereo.
Znacie ?
Nie ?
Z pewnością znacie Fundację Rak'n'Roll Wygraj Życie.
Zachęcam, gdziekolwiek jesteście rozrzuceni po świecie !
Muzyka to podstawowy element w moim życiu, a do tego jeszcze jeśli ma takie przesłanie, to musi towarzyszyć mi każdego dnia.
Rak'n'Roll Records to charytatywna wytwórnia muzyczna.
Możemy słuchać muzyki w mono i kupować ją w stereo.
Każdy pieniążek to wsparcie kobiet z rakiem piersi, kobiet po mastektomii, ułatwienie im  powrotu do normalnego życia.
Zaglądajcie na stronę, słuchajcie, twórzcie swoje playlisty.

Wspierajcie !


Jesteście muzykami ?
Może to również miejsce dla Was :-)

http://www.raknrollrecords.com/
https://www.facebook.com/RaknRollRecords

contact@raknrollrecords.com


Zdjęcia: Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie.



poniedziałek, 27 maja 2013

LOVE ... NA AUKCJI :-)

Love_2010_acrylic_on_linen 100x100cm

http://allegro.pl/show_item.php?item=3281402033

INTERPRETACJA : 

PL: Obraz LOVE jest o energii miłości.Ukryte w nim symbole wzbogacają jego odbiór w warstwie semiotycznej.Miłość może być budująca, ale może też być siłą destrukcyjną.W okresie zakochania trzymamy się za ręce - wpatrując w ksieżyc w pełni, jesteśy jak lunatycy, oderwani od rzeczywistości.Owocem spełnionej miłości jest dziecko - stąd zarys płodu ukryty w księżycu.W dziecku znajdujemy swoją nieśmiertelność, wieczne życie, nieskończoną energię, która nas pcha do przetrwania.Miłość to energia kosmiczna, siła życia.


EN: Painting LOVE is about the power of love.Semiotic interpretation of hidden symbols helps to understand the painting.Love can build but can also destroy.When we are in love, we hold hands, look at the full moon and behave like lunatics, living in the unreal world.When love grows, it brings the fruit - the baby.The shape of the baby can be seen inside the moon.
In child we find our immortality and eternal life.Love is like always regenerating universal energy and the power of life.


Ryszard Rybicki, Maria Ejsmont Rybicka 
http://www.rybicki-art.com/

Szalenie mi przyjemnie powiedzieć, że obraz ten został przekazany przez wpaniałych ludzi, żyjących i tworzących w Londynie 

- Ryszarda Rybickiego & Marię Ejsmont Rybicką - 
na aukcję dla Marzeny Erm, podopiecznej Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie.

http://allegro.pl/show_item.php?item=3281402033

WTEDY & DZIŚ

Z mojego skarbca

Dziś
Kiedyś i teraz.
Wtedy i dziś.

Podróżuję dziś po wspomnieniach, jakbym miała z osiemdziesiąt lat.
Oglądałam laurki z dzieciństwa mojego dziecka, wąchałam je.
Znalazłam nawet Jej pierwsze klasówki, liściki, karteczki, pierwsze małe projekty ;)
To moje skarby.



To wszystko, co mam.
Moje Dziecko.

Nie ma większego szczęścia.






niedziela, 26 maja 2013

Dzień Matki, obchodźmy go każdego dnia.



Piętnaście lat temu, kiedy wydawało się Tobie, że dostałaś najbardziej surowy ze wszystkich wyrok - RAK -, a potem przez kolejne lata nie dałaś się chorobie, wtedy myślałaś, że Twój świat się powoli kończyć zaczął. Dziś obie wiemy, co to znaczy.Jak nie mogłaś utrzymać łyżeczki w dłoni, bo chemia zrobiła swoje, jak bardzo źle czułaś się z chustką na głowie, jak chowałaś się przed ludźmi. Jak nikt tego nie potrafił zrozumieć...

Dziś wiem jak bardzo chęć życia była silniejsza od całej reszty.
Widziałam to, pomimo iż czasem nie potrafiłam Tobie pomóc, nie umiałam pomóc Tobie przejść przez to. Dziś mam dług do spłacenia.
Za ten szczęśliwy los, który wyciągnęłam na loterii życia. JESTEŚ!


Dziękuję Tobie Mamo, za to kim dziś jestem.Jeśli czasem nie potrafiłaś mi czegoś wytłumaczyć, to działo się to dlatego, że ja nie potrafiłam zrozumieć. 

Dziś wiem więcej o życiu aniżeli wtedy, kiedy myślałam, że wiem wszystko. 
Dziś sama jestem matką dorastającego, pięknego człowieka.
Twojej wnuczki. I ten sms dziś rano, a potem telefon, to było takie nasze. Kilka słów na szybko, bo biegniesz podekscytowana na chrzest swojej drugiej wnuczki. 

Kochana Mamo, mój Przyjacielu, d
la Ciebie dobrego, pięknego dnia. Dziś, jutro, zawsze.

czwartek, 23 maja 2013

Liberalny Tasak


Londyn wczoraj.
Dzielnica Woolwich.
Moi przyjaciele, zamieszkują tamtą część miasta.
Oczywiście, że myślę o tym by mogli czuć się bezpiecznie - wracając z pracy, odbierając dzieci ze szkół, idąc po mleko do sklepu.
Popołudniem został brutalnie zamorodowany brytyjski żołnierz.
Kto tego dokonał ?
Dwóch czarnoskórych fanatyków, islamistów.
Odcięli głowę człowiekowi, wznosząc okrzyki do Boga.
Swojego Boga !
Allaha.

Zadaje sobie pytanie, ilu jeszcze ludzi musi zginąć, by świat zaczął spokojnie żyć ?
Liberalizm.

Chyba już czas, by miejsce w którym żyję przestało być tak przyjazne dla wszystkich.
Jeśli ktoś decyduje się na zmianę miejsca, zmianę życia - dla mnie jednoznaczne jest to, że decyduje się na dopasowanie do całości, a nie oczekuje że całość będzie dopasowana do niego.

Nie wiem co to rasizm, dyskryminacja.
Jestem ostrożna, przy tym tolerancyjna i wyrozumiała, aczkolwiek dziś nie mogę pojąć czemu ludzie mieszają się ze sobą, czasem chyba lepiej zostać w swoim naturalnym środowisku i być sobą.
Tutaj, w tym wielokulturowym miejscu obserwuję różne sytuacje, niemalże każdego dnia.
Czy to znaczy, że Europejka która decyduje się na związek z cudzoziemcem, przyjmuje jego religię - ma żyć ze świadomością, że któregoś dnia on weźmie tasak do ręki i odetnie jej głowę, bo ...zupa była za słona, no i ten jego Allah ?

Czemu ja dziś mam się bać wyjść na ulicę, wsiąść do metra, którym muszę się dostać na drugi koniec miasta ?

Zdjecie : internet 


środa, 22 maja 2013

List do M.



Magda Prokopowicz


Kochana Magdo,

dziś jedenasty już miesiąc, bez Ciebie...
Jedenasty miesiąc jak Anioły zaproponowały Tobie pobyt w swoim anielskim pensjonacie.
Ten czas tak szybko mija. 
U nas, tutaj na dole wszystko w porządku, pada deszcz i czasem świeci słońce, ludzie wciąż gdzieś się spieszą.
Czasem świeci słońce - bo wciąż na nie czekamy.
Wiosny brak.
W Warszawie, w tych Twoich miejscach - słońce świeci, można już nosić kolorowe sukienki, odkryte buty, nie tak jak tutaj.
Strasznie długo musimy czekać na to słońce.
Pogadałabyś z kim trzeba, po prostu.
My tak dzielnie podnosimy łeb do słońca ... 

To mój  kolejny list do Ciebie, dawno nie pisałam.
Przepraszam.
Zrobiłam sobie przerwę w pisaniu do Ciebie, wiesz dlaczego - bo piszę o Tobie, a że Ty taka kolorowa byłaś - to jest sporo przy tym pracy :-)
I wiesz, że to co się dzieje - to dobrze się dzieje.
Ty to wiesz.
Tak samo, jak wiesz o reszcie spraw, które się krystalizują w błyskawicznym tempie.
Ja nawet myślę, że to takie Twoje tempo.
Czasem sobie rozmawiam z Siusią o tym ... :-)
Wiesz, że jakaś część Rak'n'Roll była u mnie, nie tak dawno.
To był fantastyczny czas. 
Czy to nie jest cudowne, że mogę namacalnie poznawać to wszystko, cieszyć się tym, pielęgnować ?
Niebawem ponownie lecę w Twoje strony, będę w Twoich miejscach, zajrzę do Ciebie.
Mam potrzebę być przez moment, by szepnąć Tobie parę słów.
Nie mogę jeszcze o tym pisać, ale już niedługo będzie można o tym mówić, będzie można o tym słuchać - cieszyć się chyba z tego.
Tyle tego wszystkiego jest, że czasem mam wrażenie, że czasu mi nie starczy, by to wszystko zrobić, albo chociaż być jakąś małą częścią tego wszystkiego.
Notatnik mój pełen co raz to nowszych pomysłów ! :-)
Jestem ciekawa, co pomyślałyście sobie z Chustką, jak Angelina Jolie pozbyła się swoich cycków ! ;-)
Tylu rzeczy jestem ciekawa.
Czułyście się z pewnością świetnie, jak złoto, srebro i brąz przypadło dla Rak'n'Roll, hmm ?!
Za Wasze zbieranie na cycki, nowe fryzury i dragi :-)
Ile ja się uśmiecham w ciągu dnia, w ciągu nocy - czasem mam wrażenie, że jak śpię to też się śmieje, mam taki spokojny, szczęśliwy moment w życiu.
To też Twoja zasługa, bo to dzięki Tobie mogłam odkryć jeszcze większą radość w życiu. 
I wiem, że też miałaś jakieś wady, swoje słabości, ale inspirujesz mnie na każdym kroku, nie wiem jak Ty to robisz, ale to dzięki Tobie ja w zasadzie się odrodziłam, jeszcze piękniej.
Przebadałam swoje cycki, ale jeszcze tam wrócę, by zrobić to ponownie ! 
Wiesz, teraz jak będę wybierać się do kraju, wrzucę w walizkę sukienkę, tę sukienkę.
Wreszcie jest na nią sezon.
Lubię ją, ma dobry kolor i przede wszystkim dobrą energię.
I ten kołnierzyk, jest bardzo taka też moja.
Razem wybierzemy się na spacer, albo pójdziemy do Fundacji.
Sama wybierzesz, gdzie chcesz pójść. 
Nigdy jeszcze jej tak na dobre na sobie nie miałam, oprócz tego jednego momentu.
Jest śliczna, i pomimo iż ja nie wyglądam w niej tak pięknie, jak pięknie wyglądałaś w niej Ty - będę czuła się wyjątkowo, mając ją na sobie :-)
Muszę Tobie coś powiedzieć, ale się nie śmiej, proszę - nie potrafię już chyba mieć długich włosów ! ;)
Znów wpadłam pod kosę i tak mi cholernie z tym dobrze !

Ściskam Ciebie i Twoje Anioły.
Ciesz się majem, tak jak zawsze !
Patka

Zdjęcie :  Anna Bedyńska  / znalezione w internecie

wtorek, 21 maja 2013

Truskawki

Mam dziś ochotę na takie truskawki !
Dosłownie.

To się oczywiście wiąże z tym, że musiałabym być bardzo niepoprawna.
I na moment zapomnieć o innych ludziach na świecie, nie być taka w porządku dla wszystkich.
Ludzie wobec mnie często nie są.




Chciałabym móc być choć raz w porządku sama ze sobą.
Z tym czego ja chcę.
Zazwyczaj tak jest, ale są sprawy kiedy wymagają czegoś więcej ode mnie, a ja chyba jednak chciałabym czasem móc stracić głowę, tak po prostu.
Zrobić coś dla siebie i nie dzielić się tym z nikim.

I dać się skusić.
Skusić się życiu, które tak mnie wciąż kusi.
Pokus jest wiele.
Tak jak pisałam wcześniej, mamy wybór, tak jak z tą kolorową papryką, dojrzałość emocjonalna to druga sprawa, jakże ważna, ale co rzeczywiście z pokusami, które na nas czekają w ukryciu ?
Czy jak zjem takie truskawki, z tym strzelającym między zębami uczuciem brudu poczuje się lepiej ?
A co jeśli będę już zawsze wolała te brudniejsze, prosto z krzaczka, a nie te wyselekcjonowane, starannie zerwane i umyte ?
Są ludzie, których nie chcemy w swoim życiu, a ci i tak w nim są, ale też są i tacy, których nie oczekujemy - a wpadają w to nasze życie, ot tak sobie.

Oprócz spraw prywatnych, sporo się dzieje też po służbowej stronie mojego życia.
Dziś otrzymałam propozycję prowadzenia bloga, w sumie w miejscu które bardzo lubię.
Zupełnie niespodziewanie.
Ten tydzień to taki tydzień jak lubię - sporo pracy, na dodatek żadnej żmudnej, tylko samej przyjemnej.
Sporo spotkań z ludźmi, smacznej kawy, emocji, wrażeń, śmiechu, powodów by zasypiać szczęśliwym.

Wczoraj żona mojego brata stwierdziła, że klawiatura to mój drugi długopis.
Coś w tym jest.
Spodobało mi się to porównanie :-)
A teraz zastanowię się jak to jest z tymi truskawkami, czy jeść brudne, czy może je myć jak dotychczas.

sobota, 18 maja 2013

Bomba Energetyczna


Czy tak własnie jest, jak to zobrazował ktoś na tych kubkach ?
Przyznaje, że ostatnio w moim życiu prywatnym dzieją się dziwne rzeczy.
Miłe, chyba to właściwe słowo :-)
Czy potrzebne ?
No właśnie, czasem muszę postawić sobie to pytanie.
Potrzebujemy również uczuć, cielesności drugiego człowieka, swojej seksualności dla kogoś obok.
Macie taką potrzebę ?
Z pewnością macie.
Ja ją mam, więc i Wy również.

Tylko, z biegiem czasu, z bagażem doświadczeń zbieranych po drodze stajemy się bardziej dojrzali emocjonalnie.
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam kłopotu dzielnia się słowami również w temacie seksualności, przecież to temat jak tysiące innych.
Dlatego też czasem mam przez to jakieś małe, zabawne zdarzenia.
Mężczyźni czasem odbierają to zupełnie inaczej, kobiety przestają nagle być ' miłe '
, robią się sztywne i bardzo czujne.
I w większości potwierdza się utarte spostrzeżenie, że mężczyzna który jest ograniczony przez swoje życie seksualne, znajdzie zawsze jakieś wyjście z tej sytuacji.
A potem co ?
A potem najcześciej jest płacz i zgrzytanie pochwy.
Tak, tak właśnie jest ;)
Zatem szanowne panie, nim obudzi się wasza czujność, niech zbudzi się również i Wasz uśpiony temperament.
Może warto polubić czerwone, cierpkie od swojej wytrawności wino ?;)

I tak właśnie, w tym tygodniu który się już kończy - ludzie pędzili przez moje życie w błyskawicznym pędzie.
Różni.
Najczęściej to mężczyźni zajęci, czyli tacy którzy mają związek, ale pragną jeszcze czegoś więcej.
Sama nie wiem co to jest.
Czy to chęć przeżycia czegoś innego, ekscytującego, odnalezienia takiej bomby energetycznej, a może chęć spełnienia swoich fantazji i odszukania w nich czegoś więcej ?
Komplementy to fajna sprawa, całkiem miła, potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem, który ma coś do powiedzenia również, perspektywa budowania czegoś razem jeszcze fajniejsza, ale co jeśli relacja buduje się na kruchym fundamencie, z naciskiem na :
Tu i teraz, na chwilę ?

I ja to wszystko jakby rozumiem, jestem singlem, czasem mam wrażenie, że mam osobowość męskiego singla - chyba dlatego tak dobrze potrafię dogadać się z mężczyzną, ale też potrafię niekomplikować sobie życia, po tym jak komplikowałam je wiele razy.
Już to potrafię.
Nie zawsze możemy tylko brać.
Często jest tak, że to pragnienie przegrywa z rozsądkiem - ale to chyba jest właściwe, to właśnie ta dojrzałość emocjonalna.
Z drugiej strony zawsze myślę tak, że zamiast wchodzić na nieznany ląd, czego się nie boję i zawsze odważnie stawiam nogę, to wolę poświęcić swój czas tym sprawom, które mnie rozwijają, czynią lepszym człowiekiem, które dają uczucie spełnienia, takiego innego spełnienia.
Nie chce siedzieć przy pudełku husteczek i smarkać w nie z uczuciem, że ponownie w to wlazłam, na własne życzenie.
Profilaktyka przecież !
Dbam o serce, o swoje dobre samopoczucie, zapobiegam jeśli mogę, po prostu.

piątek, 17 maja 2013

GuPi RaK !


GuPi RaK !
Powiedziałabym gorzej, ale już dziś go przeklnęłam !
Rano nie miałam czasu na wpis tutaj, cieszyłam się sukcesami, osiągnięciami, radościami swojego dziecka - pomyślałam, że podzielę się tym z Wami wieczorem.
I dostaję info o śmierci chłopca, pisałam o Nim niedawno na facebooku.
Rodzina polska, mieszkająca w Londynie.
Marcinek, 5 lat.

Cierpiał bardzo.
Mój znajomy wspierał tę rodzinę, bywał u tego dzielnego Małego.
Ciężko to zrozumieć, bo ciężko jest zrozumieć raka.
I dziś wpis taki, opadły mi ręce, po prostu.
I tak wiem, że mam swoje życie i nie jestem w stanie nic zrobić, ale kiedy umiera pięcioletnie dziecko - nie jestem w stanie tego zrozumieć.
DLACZEGO ten podstępny skurwiel atakuje tak niesprawiedliwie ?
Dlaczego tak niesprawiedliwie skraca życie ludziom ?

Śpij Mały dobrze i tańcz z Aniołami, spodoba się Tobie tam, gdzie będziesz.
Jestem pewna.


Zdjęcie : Monika S.Jakubowska / WUCET w Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie

https://www.facebook.com/Three.Dragonflies


https://www.facebook.com/pages/Fundacja-RaknRoll-Wygraj-%C5%BBycie/305950490392

czwartek, 16 maja 2013

Uśmiechnięty Mr.Rak

Uśmiechnięte d'dobry everyone !
Ostatniej nocy zasnęłam z uśmiechem i dziś już też obudziłam się z ... uśmiechem :-)
Nim zasnęłam, leżałam przy zgaszonym świetle, pościel szeleściła, przede mną wyłaniał się kształt wiklinowego manekina, który stoi w sypialni.
Uśmiechnęłam się do niego, po prostu, przy tym uświadamiając sobie że jestem szczęśliwa.

Chyba nigdy tak nie miałam.
Takiego stanu.
I to szczęście u mnie to takie OGROMNE znaczenie.




Tyle spraw, małych i tych większych się na nie składa.
Rozmawiałam z tyloma ludźmi wczoraj, ale najbardziej zapadła we mnie rozmowa z pewnym znajomym.
Rozmawialiśmy o mastektomii Angeliny Jolie, o raku, o diecie, o rzeczach małych i dużych.
Zawsze lubię z Nim rozmawiać, jakkolwiek mam szansę.
Mam nadzieję, że teraz podczas mojego pobytu w kraju, uda nam się spotkać.
Śmiałam się, że mam związek z Mr. Rakiem.
Coś w tym jest, skoro moje dziecko mi to mówi.
Między tyloma słowami przeczytałam, że moja determinacja jest niespotykana.
Miłe to było.
Myślałam właśnie o tej determinacji przed zaśnięciem.
Jak to rzeczywiście jest.
Cudowne było to, co odkryłam nim zasnęłam !
Czy tak wygląda ten stan, który człowiek osiąga sam w sobie, w pewnym momencie swojego życia ?

Jeśli tak wygląda, to ja już nie chcę nic innego od losu, tylko pielęgnacji tego, co jest teraz, tego co robię, tego czym się zajmuję, tego co chcę zrobić.
Będę potrzebować do tego -  nie pieniędzy, ale zdrowia i chęci.
Wtedy będę zasypiać tak jak wczoraj.
Uśmiechając się...

Kawa zrobiła się zimna, zmykam.
Dziś mam fajny dzień, wrócę nowa, mało tego z nowym projektem !
Wspaniałego dnia, postarajcie się czymś dziś zachwycić :-)
I chyba nie mogę się już doczekać, kiedy będę w Warszawie !

Zdjęcie :  Beata Pawlikowska 
http://www.beatapawlikowska.com

środa, 15 maja 2013

Życie jak papryka, a leczo przepyszne




Wyjatkowo zimny maj, aż dziś odświeżyłam sobie nutę Maanam.
Zimno, ale jedynie za oknem.
Bo u mnie tak nawet powiedziałabym, że momentami bardzo gorąco się robi !
Jest ciekawie, kolorowo - zupełnie jak ta papryka, taka soczysta, taka że chciałoby się ją brać i kosztować :-)
Dziś u mnie leczo, w wersji warzywnej.
Na chłodne popołudnie, bedzie wyśmienite.
Miały być pogaduchy służbowe z Jolą i porządek na głowie, wreszcie jakiś ład, ale obowiązki służbowe zatrzymały mnie w moim własnym warsztacie.

Jesteśmy umówione na jutro, zatem rogalik do porannej kawy będzie miły.
Ta papryka mnie jakoś tak obudziła, że właśnie w życiu mamy wybór, od nas zależy - czy chcemy spróbować zielonej, czerwonej czy może pomarańczowej.
Każdego dnia dokonuję takich wyborów, nie wiem czy wybiorę dobrze, bo nie wiem czy czerwona będzie tak smaczna jak zielona, ale próbuję i czasem też zmieniam smaki.
Wczoraj też próbowałam ugryźć kawałek, sama już nie wiem której, ale zdecydowałam, że smak mi się nie zmienił, że jednak to co smakowało kiedyś - wciąż smakuje podobnie, a może nawet i lepiej.
Wczorajszy wieczór, gdzie czerwone wino miało właśnie swój smak, przyniósł niejedno odkrycie, a nawet niespodziankę.
No i emocje, których dostarczyła mi Angelina Jolie - gdzie wczoraj cały świat skierował na nią oczy, były fajne.
Cycki górą, tak też było wczoraj, dosłownie !

wtorek, 14 maja 2013

CYCKI mi opadły !

Angelina Jolie 

http://www.nytimes.com/2013/05/14/opinion/my-medical-choice.html?smid=fb-share

http://natemat.pl/61259,angelina-jolie-usunela-piersi-ze-strachu-przed-rakiem-poinformowala-o-tym-na-lamach-new-york-timesa

Well done Mrs.Smith !
Cycki mi opadły, z wrażenia :-)

Serio, trzeba mieć naprawdę jaja, by coś takiego zrobić.
No i ta edukacja świata !
Umiejętność podejmowania decyzji to najcudowniejsza sprawa w życiu każdego człowieka.

Musiałam i tutaj o tym napisać, tego nie można byłoby tak sobie przemilczeć.
Zastanawiam się, czy jeśli trzyma się w dłoniach taki sprzęt, jak ten na zdjęciu, czy wtedy łatwiej jest podjąć taką decyzję ?
Charakter, temperament.
Jestem za i na tak !
Ogoliłam głowę, bo chciałam - aczkolwiek nie ma porównania.
To tylko włosy.
Odrosną.
To i cycki pewnie bym usunęła, albo oddała innej.
Jestem matką, karmiłam już swoje dziecko, jestem singlem, więc jakby nie muszę uzgadniać tego z kimkolwiek.
Decyzja, to proste.

Co za dzień, spałam cztery godziny, składałam to co trzeba było poskładać, a rano taki news, piękny dzień, czego chcieć więcej !

Zdjęcie znalezione w internecie / Angelina Jolie

Owocna Bezsenność

Półmetek
I love it 
Namalować słońce
Śpicie, wiem.
To znaczy większość z Was śpi.
Przecież to pora na spanie, niektórzy nawet niebawem będą wstawać.
A ja najlepiej o tej porze lubię pracować.
Nie zawsze mam tak, że chcę i mogę, czasem też idę ...spać ;)
Dziś muszę wykorzystać ten moment, kiedy formę mam tak dobrą.
Drukuje, podkreślam, sprawdzam.
Oglądam filmy, przesłuchuję wywiady, co chwila znajduję coś w necie i oglądam to, zdarza się że po kilka razy, ciągle zastanawiam się nad czymś nowym, innym.
Czy tak właśnie rodzi się każde dzieło ?
Lubię taka być.
Lubię to co robię.
Przyznam szczerze, że mam chęć czasem popaprać się w farbach.
Parę lat temu namalowałam swoje pierwsze płótno, niezła frajda, fantastyczny relaks, pachniało olejem w całym mieszkaniu, towarzyszyła mi wtedy butelka wina, nuta Sade, oszklony dach, noc - idealne warunki do pracy, jakiejkolwiek.
Pamiętam było w tonacji beżu i czekolady, takie cappucinno.

Potem było kilka innych.
Niedokończonych, bardziej dla zabawy i dla siebie.
Wpadłam właśnie na szalony pomysł i już go zapisuję w swoim notatniku, tym od pomysłów.
Już jutro będę pytać o możliwość realizacji tego szaleństwa.
Szaleństwo oczywiście tematycznie związane z ... rakiem.
Nie moze być inaczej !

Śpijcie, ja wracam do stukania w klawiaturę, znacznie szybciej niż tutaj na blogu ;)
Rano życzę Wam pozytywnego startu w nowy, fajny dzień.
Cokolwiek robicie, kimkolwiek jesteście, starajcie się znaleźć małe radości w tym.

poniedziałek, 13 maja 2013

Poniedziałkowy Przystanek

PONIEDZIAŁEK, ponownie !
Kolejny, jak co tydzień, ale za każdym razem inny, nowy.
Ja bardzo lubię poniedziałki.
Mam wrażenie, że to właśnie ten dzień nadaje tempo reszcie tygodnia.
Dziś już też wiem, że ten tydzień będzie dobry, fajny.
Poumawianych kilka spotkań, spotykanie ciekawych ludzi to już fantastyczna perspektywa.
Wczoraj otrzymałam wiadomość, że ktoś chce coś dorzucić na aukcję dla Marzeny Erm, która zbiera pieniążki na dalsze leczenie.
I to była cudowana wiadomość.

Wejdźcie w zakładkę RAK'N'ROLLowa MARZENA!





Przeczytałam dziś, na facebooku, tak szybko, między innymi wpisami ludzi, wpis Joasi - o której pisałam w poprzednich notatkach.
Jej mąż Darek jest w trakcie pierwszej chemii.
Szukamy krwi, dla przypomnienia O RH+
I właśnie ten wpis, w którym prosi by ludzie nie podawali
'' recepty na życie '', pisząc aby zamiast chemii, mąż otrzymał surowe warzywa i owoce, ponownie zmusił mnie do refleksji.
16 lat temu, gdyby moja Mama była skazana na czekanie na wizyty w szarych poczekalniach, gdyby nie pomoc znajomych, gdzie trafiła pod nóż natychmiast, gdzie podawana chemia zniszczyła bardzo wiele, ale ocaliła Ją.
Dziś moja dzielna matka żyje.
Dziś może dbać o siebie, uważać na to co je, wybierać te najlepsze kąski, żyje !

Wróciłam w myślach do epizodu z soboty, spędzałam czas z przyjaciółmi.
Mogłam wreszcie po długiej przerwie nacieszyć się rodziną z Finchley.
I właśnie pewien ''dzielny'' człowiek, próbował również w sposób bardzo nieładny narzucać mi swój tok myślenia.

Fine !
Przecież każdy ma prawo do własnego zdania, opinii w jakimkolwiek temacie, ale jeśli ktoś pisze mi, że takie Fundacje, jak
- Fundacja Chustka, Fundacja Rak'n'Roll -
są jakby ''niepotrzebne'', bo na czym też niby opierają się ich działania, kiedy ludzie odchodzą, po chemii  - ale godnie.
Musiałam też stanąć w pewnym momencie na obu nogach i pokazać
'' dzielnemu '', gdzie RAKI zimują.

Nie pozwolę na coś takiego!
Człowiek, który nie jest ojcem, co najwyżej ma kota do kochania, nie zrozumie nigdy tego, co czuje młoda matka umierając, ze świadomością tego, iż nigdy nie zobaczy swojego dziecka - jak kończy szkołę, zawiera pierwsze przyjaźnie, zdobywa pierwsze sukcesy i porażki, przy których nie będzie miało matki, zatem proszę o troszkę wyobraźni, nim ponownie ktoś będzie próbował zrobić mi ''śmietnik '' z mojej skrzynki pocztowej.

A jeszcze takie niegrzeczne ingerowanie w potrzeby innych jest bardzo nieładne.
Niestety nie każdy myśli tak samo, co wcale nie znaczy, lepiej bądź źle.
Zdrowy tryb życia tak, zapobiegać, aniżeli leczyć - zgadza się.
Tyle, że to taki sprawdzian dla każdego z nas, dopóki my sami, albo bliskie nam osoby - dopóki problem nas nie dotknie.
Do tego czasu odrobina wyobraźni i zdrowego dystansu jest jak najbardziej wskazana.

Najgorsze co spotyka ludzi, to właśnie to, że można się zapomnieć, przegapić przystanek, na którym trzeba się zatrzymać i wysiąść z pędzącego pociągu.

Takiego przystanku życzę każdemu.
Niesamowitą umiejetnością jest to, by go w życiu nie przegapić.

sobota, 11 maja 2013

KREW POTRZEBNA - WARSZAWA ! / OBECNA SYTUACJA DARKA WÓJCIKA luty 2014r.

KOCHANI MÓJ MĄŻ MA ZDIAGNOZOWANĄ OSTRĄ BIAŁACZKĘ JEST LECZONY W INSTYTUCIE HEMATOLOGII I TRANSFUZJOLOGII W WARSZAWIE
OD TYGODNIA NIE MOGĘ SIĘ Z NIM WIDZIEĆ SAMA MAM ZAPALENIE TCHAWICY ...MĄŻ JEST W ZŁYM STANIE ..
POTRZEBUJE KRWI GRUPA O RH+ JAK I PŁYTEK KRWI !!!!
PROSZĘ O POMOC ...CHODZI O MĘŻA ŻYCIE ...

W WARSZAWIE MOŻNA ODDAĆ KREW KAŻDEJ GRUPY 
W CENTRUM KRWIODAWSTWA PRZY ULICY SASKIEJ 63/73
DLA DARIUSZA WÓJCIKA
INSTYTUT HEMATOLOGII I TRANSFUZJOLOGII ,UL INDIRY GANDHI 14 

CAŁYM  DZIĘKUJĘ I PROSZĘ O UDOSTĘPNIANIE ...Joanna Wójcik

Wklejam apel, który jest na facebooku u Joanny Wójcik.
Powiem Wam jedno.
To moja grupa krwi !
Mogę uratować czyjeś życie, choć w jakimś fragmencie.

Wiecie co zrobiłam ?
Na pewno wiecie !
Nie zastanawiałam się ani sekundy, moje dziecko wiedziało już, że tak postąpię.
Napisałam do Joanny.
Szybka, konkretna wymiana informacji.
Poprosiłam o numer telefonu, nawet nie patrząc na zegarek.
Zadzwoniłam.
Jak skończyłam rozmawiać, dotarło do mnie że w kraju jest godzina pierwsza w nocy.
Nie znamy się, a można w jednej chwili zatracić ten dystans.
Jestem umówiona z Joanną.
Mąż teraz będzie przyjmował chemię, przez miesiąc.
Mają dwoje dzieci.
ZROBIĘ TO !
Oddam krew dla Dariusza.
Kochani, jesteście potrzebni, bo baniaczki puste !

Jeśli macie O RH+
Pomóżcie !
Dzięki :-)


KOCHANI tak było w maju, obecnie  mamy luty 2014r. sytuacja Darka wygląda tak:


DARIUSZ WÓJCIK - 41-letni mąż Asi, tata Kingi i Piotra prosi o Twój gest dobrej woli!

Darek czeka na nowe życie i każdy z nas może Mu pomóc rozliczając zeznanie podatkowe za 2013 rok lub wpłacając na Jego subkonto w FUNDACJI AVALON jakąkolwiek kwotę.
Darek od maja 2013 roku jest pacjentem Instytutu Hematologii i Transfuzjologii ul. Indiry Gandhi 14 w Warszawie, trafił tam po rozpoznaniu ostrej białaczki limfoblastycznej (pre-pre B), jest już po czterech cyklach 
chemioterapii i jednej chemii podtrzymującej a także został
zakwalifikowany do przeszczepu szpiku kostnego. Przeszczep jest jedyną szansą na przeżycie. Znaleziono już dawcę –„brata bliźniaka” z pełną zgodnością 10 na 10.

Wstępny termin przeszczepu na kwiecień 2014 r.

Choroba pustoszy organizm, Darek nie pracuje, jest na zasiłku rehabilitacyjnym. 

Aby przeczep mógł dojść do skutku w tej chwili musi przebyć jeszcze drogę przez szereg badań - laryngolog, kardiolog, stomatolog, pulmonolog w całym organizmie nie może być żadnych stanów zapalnych.

Dariusz Wójcik jest podopiecznym Fundacji AVALON, dzięki której i Ty możesz Mu pomóc!
http://www.fundacjaavalon.pl/ 
JAK PRZEKAZAĆ 1% dla Dariusza Wójcika 
Wypełniając zeznanie PIT, podatnik musi obliczyć podatek należny wobec Urzędu Skarbowego.
W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
• Wpisać numer KRS: 0000270809 
• Obliczyć kwotę 1%
W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
• Wpisać nazwisko oraz numer członkowski nadany przez Fundację – Dariusz Wójcik, 2991

Poza przekazaniem 1% na rzecz Darka możesz także dokonać wpłat na subkonto Darka – 

numery rachunków odbiorcy:

Rachunek złotowy PLN: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001

Rachunek walutowy EUR: IBAN: PL07 1600 1286 0003 0031 8642 6021

Rachunek walutowy USD: IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022




piątek, 10 maja 2013

Rodzic, to ważny i miły zawód.

matka & córka 
Wczorajszy dzień był nisamowity.
Zimny, deszczowy, słońce nas oszukało, wiatr porywał parasolki spacerowiczom, a i tak był wyjątkowy.
Wyjątkowy, bo spędziłam go z moim dzieckiem.
Moja córka Alekasandra, decydowała - pierwszy raz w swoim życiu, samodzielnie o swojej przyszłości.
Na tyle, na ile mogłam Jej pomóc w podjęciu dezycji, zrobiłam to.
Zawsze mam do Niej zaufanie, zatem staram się za bardzo nie ingerować w Jej wybory, bo wiem że wybierze dobrze.
Tak też się stało wczoraj.
I patrząc na Nią, taką już dorosłą, gdzieś przy kawie, łza zakręciła mi się w oku.
Wczoraj poczułam, że coś się kończy, ale też coś się zaczyna.
Nowe idzie.
Teraz wiem też, ża warto poświęcać dzieciom swoją uwagę w pewnym momencie dorastania, to ważne- bo wtedy, my możemy takiego człowieka '' ulepić ''.
Nikt inny.
Potem tylko zbierać owoce i cieszyć się tymi zbiorami.
Przyjaciel kiedyś powiedział mi jedną rzecz.
Rodzic jest dla dziecka, a potem dziecko dla rodzica.
Dziś wiem, jak bardzo miał rację.
Zapamiętałam to wtedy i jeszcze bardziej byłam przy moim dziecku, zawsze kiedy mnie potrzebowało.
Nie było ważniejszych spraw, nie było ważniejszych ludzi w moim życiu, nie było ważne układanie mojego życia, było ważne układanie naszego życia.

Wczoraj serce moje się uśmiechało do tej młodej, ślicznej kobiety, przed którą cały świat stoi, po to by go tylko brać.
Czwartek, 9 maja na zawsze zostanie w naszej pamięci.
Tak więc, mam córkę studentkę - prawie, wrzesień już niebawem.

Nim studentka dotrze na uczelnię, najprawdopodobniej dotrze do NY, w towarzystwie swoich przyjaciół.
Mają możliwość pomieszkania sobie w Centrum i pobiegania w Central Parku, to z niej skorzystają.

Miesiąc wakacji, miesiąc pracy z dziećmi w szkole, a potem życie studenckie.
To właściwa kolejność.
I taka miła perspektywa.

Przepraszam, wpis poświęcony mojemu dziecku, ale mam taką potrzebę podzielnia się tym z Wami, tym jaką jestem szczęśliwą matką, wcale nie dlatego, że tyle dobrego, ale przede wszystkim dlatego, że moje dziecko to cudowny człowiek, od którego ja tyle się uczę każdego dnia.
To tak jak turlałybyśmy między sobą taką ogromną kulę pozytywnej energii.

Wczoraj było po prostu super, wiadomości z kraju, które nadeszły wieczorem też były fajne, bardzo fajne.
Obecnie trzymam kciuki za dobre decyzje i kroki, kierowane w stronę Rak'n'Rollowej Marzeny.
Jestem dobrych myśli.

czwartek, 9 maja 2013

Czemu ?


Życie to organizacja siebie, nic innego.
Pracuję, owszem mam pracę taką jaką JA chce mieć, a nie taką jaką muszę mieć - bo to ja o tym decyduję, a nie ktoś za mnie.
Ten czas w swoim życiu mam już za sobą.
Robię książkę, z której nie będe miała ani grosza, oprócz niesamowitej radości innych, a to dużo lepsze aniżeli forsa.
Spotykam ciekawych ludzi w swoim życiu, takich którzy inspirują.





Mam głowę pełną nowych projektów.
Mam dom i rodzinę, której nie zaniedbuję.

Mam czas dla bezdomnych kotów, by je nakarmić każdego dnia dwa razy i z nimi moment pobyć.
Mam czas by znaleźć dobre, ciepłe słowo dla każdego, kto o to prosi.
Robię zakupy, nie mam auta, sama przynoszę siaty do domu.
Mam czas otworzyć okno i pstryknać fotkę nieba, które mnie właśnie zachwyciło.
To na zdjęciu, to z wczorajszego wieczoru, piękne.
Prawda ?
Mam czas na lekturę, czas dla siebie, czas na to by czerpać przyjemność logując się na facebooku.
Mam czas by być miłym, uśmiechniętym człowiekiem i pomimo małych trosk życia, wynikających ze zwykłej codzienności - nie potrafię narzekać i skarżyć się na cokolwiek.
Życie nie zawsze traktuje nas miło, ale to nie przeszkadza chyba, by być normalnym i pogodnym człowiekiem ?

Zastanawiam się czemu wśród tylu fajnych ludzi, jest tylu niefajnych egoistów ?

Taka refleksja, już od wczoraj za mną chodzi ...
Dopijam kawę i biegnę gonić to swoje życie.
Dziś dzień w Birmingham ( Hrabstwo West Midlands ).

środa, 8 maja 2013

Ślimak

Dziś nie było takiego ślimaczenia się z rana, wszystko w biegu, kawa, mail, siatka na zakupy, pęd do marketu.
Zależało mi, by zrobić zakupy jak najszybciej dziś, mieć to z głowy, bo robota goni, pisanie, telefonowanie, sprawdzanie, grzebanie w sieci, planowanie.





No i w tym swoim pośpiechu o mały włos, nie zdeptałam  ... ślimaka .
Tak, prawdziwegoo ślimaka.
Mój tramek za progiem, prawie wylądował na pięknej skorupie.
Za nim mokry szlak, mozolnie pokonany.
Zwolniłam.

Bardzo mi się dziś spieszyło, na szczęście rzadko mam takie szalone tempo, od rana to ja lubię podelektować się porankiem, a nie biegać z wywieszonym jęzorem.
No i zatrzymałam się, przez chwilę zastanawiałam się co z tym ślimakiem zrobić.
No bo jak nie ja postawiłam na nim trampka, to zrobiłby to za moment jakiś szalony sąsiad, który będzie próbował nadążyć za swoim tempem.
Brytyjczyk nie zwróciłby uwagi na dzielnego ślimaka, a już z pewnością nie byłoby mu szkoda tej pracy włożonej przez niego, by zajść tak daleko.
Rozejrzałam się, w najbliższym otoczeniu porozstawiane miski naszych kotów bezdomniaków.
Zielone krzaki.
Niestety, musiałam to zrobić.
Na zerwanych listkach przeniosłam tego spacerowicza w bezpieczne miejsce, na trawę.
Mając wyrzuty sumienia, że przerwałam mu brutalnie jego drogę i zmieniam kierunek, pocieszałam się tym, że ocaliłam mu życie.
Fatalna byłaby śmierć pod moim trampkiem.

Machając potem siatką, goniąc to swoje tempo, analizowałam to zdarzenie.
Banalne.
Kto się zastanawia nad spacerem ślimaka, do tego jeszcze tak wcześnie rano.
Nie uważacie, że to jest dokładnie tak, że jak już dostanie się szansę, to można wszystko odbudować ... ?
Zatem ślimak ma jeszcze niejedną trasę przed sobą do pokonania.
Trzymam za niego kciuki.
Za siebie też.

Wracam do pracy, kawa, mail, telefon, kawa, a potem może coś zdrowego, dziś młode buraczki w planach  :-)

RAK'N'ROLLowa MARZENA

 Marzena Erm


http://marzenaerm.blogspot.co.uk/
http://marzenaerm.blogspot.co.uk/2013/04/historia-zwiazku.html
https://www.facebook.com/misja.RAKiJA

JEŚLI CHODZI O ZWIĄZKI, NAJLEPIEJ SIĘ NIE WTRĄCAĆ, W TYM PRZYPADKU JEST INACZEJ :o)

Pomocne linki :


http://www.pudelek.pl/artykul/54561/sprzedaje_sie_na_allegro_zeby_ratowac_kolezanke/
http://www.rmf24.pl/fakty/news-sprzedal-swoj-czas-by-ratowac-kolezanke-poprowadzi-program-w,nId,964254


EVENT utworzony przeze mnie:

https://www.facebook.com/events/367818926673194/

SPRAWA dotyczy zbiórki środków finansowych dla Marzeny Erm -
Podopiecznej Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie.
Środki te potrzebne są na zakup leku nierefundowanego przez NFZ.

Wpłaty dla Marzeny przyjmuje Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie
Nr konta: 93 1140 2017 0000 4402 1296 2443
Z dopiskiem „Dla Marzeny Erm”.

CO JA MOGĘ ZROBIĆ ?


Mogę Was prosić wszystkich, byście zaglądali na mojego bloga.

http://rakowapatka.blogspot.co.uk/
https://www.facebook.com/rakowapatka?ref=hl

DLACZEGO ?

Od 7 maja, od dziś -   pojawiają się na nim reklamy, różne - głównie dobrane przez system Google AdSense, zgodnie z lokalizacją mojego bloga.
Nie musicie go czytać, aczkolwiek będzie mi zawsze bardzo przyjemnie wiedząc, że ktokolwiek z Was w wolnej chwili rzucił na niego okiem.
Prowadzony jest w sposób normalny, pisany jest prostym, normalnym językiem, dosłownie tak, jak siedziałabym z każdym z Was, przy filiżance kawy i swobodnie rozmawiała.
Dostaje od Was czasem miłe maile, ciepłe słowa, komentarze, cieszę się z tego, że mogę Wam pomóc, podzielić się dobrą energią, poprzez pisanie choćby o zwyczajnym życiu i piciu kawy z termosa, tuż nad rzeką.
Dziękuję Wam bardzo, dlatego też dopiero dziś mogłam to zrobić, tuż po tym jak przyszła akceptacja od Szanownego Google :-)

Decyzję pozostawiam Wam.

Zaglądajcie na ten mój blog, otwierajcie go, bo od tego zależy, ile pieniażków uda mi się uzbierać, właśnie w taki sposób dla chorej Marzeny.
Nie mam doświadczenia, jeśli chodzi o zarabianie na blogu, raczkuję, to moje pierwsze doświadczenie - przekonam się już niebawem, jak pojawią się pierwsze pieniażki.
I właśnie te pieniążki BĘDĄ PRZEZNACZONE  dla Marzeny, Podopiecznej Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie.

Jak wiecie jestem zaangażowana w działania Fundacji, wspieram Ich pozytywną swoją energią jak mogę najlepiej, nie wiem czy robię to dobrze, czy też nie - ale czuję się z tym lepiej.
Czuję się dobrze, że mogę i mam możliwość zrobić coś dobrego, dla innych.
Będę niebawem ponownie w kraju, w Fundacji Rak'n'Roll, jak wiecie już niektórzy, niebawem z ramienia Fundacji będę mogła realizować małe, potrzebne przedsięwziecia, tutaj na Wyspach.
Tutaj, gdzie też są chorzy na raka.
Proszę Was o wsparcie w chwili obecnej dla Marzeny.


Możecie wpłacać każdy pieniążek na konto Marzeny,
konto Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie, jeśli nie macie możliwości,
by pomóc finansowo, WCHODŹCIE na mojego bloga, chociaż raz dziennie - każdy Wasz ślad jest bardzo potrzebny.
Zostanie zarejestrowany, a przy tym zwiększa szanse na każdy pensik, grosik dla chorej Marzeny.
Pokażcie bloga innym, pokażcie Marzenę innym, pomóżmy Jej.
DZIĘKI OGROMNE, buziaki :-)
Zdjęcie Marzeny Erm, znalezione w internecie.

wtorek, 7 maja 2013

Minimalista nad rzeką


Zredagowanie kilku służbowych e-maili takich bardzo miłych, posłanie ich do adresatów, laptopik do plecaka, kawa do termosu, stopy w trampki i pędzę do swojego miejsca przeznaczenia w dniu dzisiejszym.
Znacznie przyjemniej się pracuje tuż nad brzegiem rzeki, gdzie po prawej stronie mam zatokę, a na niej małe domy na wodzie, natomiast po lewej stronie prawdziwy real tego miasta.
Cudowny Tower Bridge.
Moje miejsce to stolik przy Design Museum, albo kawałek trawy troszkę dalej.





Ptaki mi wtedy towarzyszą, latają rozćwierkane nad moją głową.
Mijający ludzie spoglądają czasem z zaciekawieniem, uśmiechając się do mnie.
Najcześciej w momencie, gdy czytam na głos, to co udało się napisać, zapisać, poprawić i tak wciąż od nowa.

Fantastyczna sprawa !
Życzyłabym sobie do końca życia mieć takie zajęcie, kreatywne i tak bardzo twórcze, pełne świeżości i wigoru.
Pełne tego czegoś, czego nie widać okiem, czego nie można nawet dotknąć.
Odkąd postanowiłam zarabiać mniej pieniędzy, nie dlatego że ich nie potrzebuję, ale dlatego by zmienić troszkę swoje życie, czuję się znacznie lepiej.
Czuję się lepszym człowiekiem.
To ważne, by zwracać uwagę na rzeczy bardzo ważne.
Nie można przejeść wszystkich zarabianych pieniędzy, przenosić ich na sobie, odnalazłam radość w byciu minimalistą.
Wszystkiego mniej, bez nadmiaru.
Mniej ludzi koło mnie, a w towarzystwie tych, którzy są - czuję się cudownie.
Brakuje mi jedynie Mamy na co dzień, tak zwyczajnie, by napić się z Nią kawy, zielonej herbaty, by po prostu być.
Wczoraj odbyłyśmy długą rozmowę telefoniczną, miałam wrażenie, że też chciała pogadać tak dłużej.
No i gadałyśmy o książce, którą robię, o jakimś polskim aktorze, o tulipanach, które przynieśli wczoraj przyjaciele, o Lence - drugiej wnuczce Babci Eli.
Nawet o bezdomnych kotach, które dokarmiamy, o wywożeniu śmieci, czyli o wszystkim, czym żyjemy każdego dnia.
W przyszłym tygodniu, a może jeszcze w tym kupię bilet na dużą maszynę fruwającą.
Nie będzie zbyt wiele czasu razem, bo większość swojego pobytu w kraju rezerwuję na cele służbowe, w Warszawie - ale jeden weekend z pewnością będzie nasz.
I właśnie wtedy zabiorę Mamę w jakieś zielone miejsce, nieco dalej aniżeli Jej ładne zaplecze domu.
Coraz częściej łapię siebie na tym, że tęsknię za Warszawą.
Mam tam kilka już swoich miejsc, do których wracam.


Pamiętajcie o jednym, że nastawienie jest małą rzeczą, która robi wielką różnicę.

To słowa Churchilla.
Warto je sobie przypominać, to znacznie ułatwia życie.

sobota, 4 maja 2013

Rak w puszce


Znalazłam taką puszkę parę dni temu.
Jej zawartość dozuję sobie każdego dnia.
Każdego dnia wchodzi mi do głowy coś nowego.
Nowe w związku z książką, którą robię.
Nowe w związku z potrzebnymi inicjatywami na rzecz ludzi chorych onkologicznie.
Każdego dnia, w każdej minucie, kiedy tylko pomysł zaczyna iskrzeć w mojej głowie, zapisuję go w zeszycie, przy innych notatkach.

Uruchomiłam wczoraj jakieś kontakty, pogadałam z ludźmi, będziemy działać.
Mam jedynie wrażenie, że niektórzy chcieliby, by się prosić o wsparcie.
Mowy nie ma !
Zwłaszcza, że to jest potrzebne i wychodzę z założenia, że zabiegać o to nie potrzeba.
To się robi, albo nie.
To się dzieje, albo nie.
Osobiście uważam, że jak nie tymi drzwiami, to innymi !


Poobserwuję sobie jeszcze momencik tę życzliwość...

Śmieszą mnie ludzie, którzy patrzą na człowieka poprzez pryzmat, czegoś, co wydaje się inne, szokujące, a w głebi gdzieś tam każdego, takiego człowieka jest gdzieś ukryte pragnienie' pierdolnięcia' wszystkim i zrobienia czegoś inaczej.
Cóż, do tego potrzeba odrobiny odwagi.
Ludzie próbują znichęcać mnie każdego dnia, chociażby poprzez swoje spojrzenie na życie, poprzez jakies dociekanie, roztrząsanie każdego słowa, bądź braku reakcji na maila.
Ja rozumiem, że na świecie nie jest jedynym problemem RAK i jest masa tematów do ogarnięcia, ale okazanie szacunku drugiemu człowiekowi  - jest reakcja.

Niestety muszę to napisać, ale większość otaczających mnie tutaj Polaków, którzy realizują się w różnych zawodach, uważa, że to wystarczy.
Wystarczy iść do pracy, być elokwentnym w rozmowie z koleżanką, odwalić swoje i czekać na ' fajrant '
Ludzie, którzy przyjechali tutaj, gdzie poukładali sobie swoje zawodowe drogi na tyle, by było im wygodnie, bezpiecznie, przytulnie i ciepło w dupę - często poza czubkiem własnego nosa, nie widzą absolutnie nic więcej.
Łatwiej powiedzieć, wtedy że nie interesuję się, bo jestem tak wrażliwy na czyjąś krzywdę, że nie mogę aż o tym czytać, słuchać.

Gówno prawda !

Nie interesujesz się, bo tak jest Tobie wygodnie.
Oceniasz innych bardzo szybko, zapominasz o swoich słabych stronach.
Dalej grzejesz dupę i dbasz o swoją stabilizację.
I po cichu podziwiasz tych innych, którzy mają czas, by zająć się tymi, którzy tego potrzebują.
Proponuję zejść do takiej ciemnej, zakurzonej piwnicy, i poszperać, może znajdziecie taką puszkę !
Warto.
W mojej jest ...RAK.
To moja inspiracja na dziś.
To moja inspiracja na najbliższe dni,miesiące.
To moja inspiracja, najprawdopodobniej na resztę mojego życia.