wtorek, 16 kwietnia 2013

Bostońska wiosna

Wczoraj ponownie cały świat skierował uwagę w stronę USA.
Maraton w Bostonie.
Tragiczny.
Masowy bieg uliczny.
Giną ludzie.
Wczoraj zadałam sobie pytanie.

-Dokąd ten świat zmierza ?

Myślę, że nie tylko ja siebie o to pytam.
Dziś czytam o chłopcu, który czekał na mecie na swojego ojca.
Zginął.
Miał 8 lat (!).





Ile zła musi przetoczyć ten świat, by mogło być spokojniej, lżej ?
Oczywiście, że reakcja świata na zamachy jest taka, a nie inna.
11 wrzesień 2001.
7 lipiec 2005.
Nie dziwię się, że wczoraj świat wstrzymał oddech.
Niby nie ma oficjalnego potwierdzenia, że był to zamach terrorystyczny, ale póki co tak to wygląda.
Jutro uroczystości żałobne.
Świat będzie żegnał Margaret Thatcher.
W najbliższą niedzielę Maraton w Londynie.
I w Warszawie.
Mieszkam w Londynie.
Byłam tutaj 7 lipca 2005 roku.
Czy to oznacza, że mam siedzieć jak na szpilkach ?
Nie wychodzić najlepiej wtedy z domu, unikać tego tłumu, nie wsiadać do metra, nie wypuszczać swojego dziecka na ulicę ?
Współczuje ludziom, którzy stracili wczoraj swoich bliskich...
Lubię poniedziałki, ale ten tydzień zaczął się fatalnie.



* zdjęcie : The New York Times



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz