wtorek, 30 kwietnia 2013

Patka, just do it !

To takie potrzebne !

Dawno nie zagladałam, dawno nie pisałam.
Przepraszam !
Byłam zajęta, pochłonięta swoimi Gośćmi, chłonęłam każdą naszą wspólną chwilę.
Był to fantastyczny czas, jeden z tych, który zapada na długo w pamięć, jak nie na zawsze.
Dziś mogę napisać, że przyjemnością ogromną było mieć pod swoim dachem Prezesa Fundacji Rak'n Roll Wygraj Życie.
Jacka Maciejewskiego.
Krótka, prywatna wizyta z rodziną.



Tak więc czasu było niewiele na skrobanie, był czas na bieganie po mieście, siadanie na trawie, karmienie się wrażeniami z nowych miejsc, delektowanie się promieniami słońca i kroplami deszczu.
To wszystko tak fajnie zarejestrowało się w mojej głowie.
Weekend był fajny, fajny od dawien dawna.

Natomiast dziś mogłam poznać bardziej samą siebie.
Jeszcze, jeszcze bardziej...
Spacer z termosem kawy w dłoni do Guy's Hospital.
Trzecie piętro.
Breast Surgery Clinic.
Czy kobieta podświadomie wtedy wybiera dłuższą drogę ?
Nie wsiada do autobusu, metra - idzie spacerem ?
Szłam wolno.
Myślałam.
Obok pędzący rowerzyści w kaskach, zaczynający swój dzień.
Zatrzymywałam się i robiłam im zdjęcia.
Czasem miałam wrażenie, że troszkę dławi mnie w gardle i oczy robią się błyszczące.
Tak, były.
To były łzy.
Ja, taka silna.
Dziś też sie bałam.
Miałam do tego prawo.
Ma je każda kobieta.
Każda kobieta wtedy zastanawia się nad tym, co będzie dalej, jak okaże się, że to coś, co znalazły jej palce, to właśnie TO coś...
Pomimo, iż wierzyłam że będzie wszystko dobrze, zakładałam to, ale to i tak mnie nie uspokajało.
Ja nie jestem lepsza, ani gorsza od innych.
Jestem taka sama i liczyłam się z tym, że i ja mogę tego doświadczyć, że jutro może być już inne.

Czy to, co odkryłam podczas tego spaceru przeraziło mnie ?
Nie.
Bałam się, to wszystko.
I to chyba normalne.
Pocieszające dla mnie było to, że teraz wiem znacznie więcej na temat raka, że mam kontakt z pięknymi kobietami, często po mastektomii, że tak bardzo dużo zamierzam robić, że chyba jakoś jestem znacznie bardziej przygotowana do tego, by wziąć na barki taką wiadomość, która zmieniłaby moje życie.
Z drugiej strony, skoro ja chcę zrobić tyle rzeczy - to nie mogło być inaczej, jak tak, że dowiem się iż moje piersi mają taką urodę i obustronnie mają pośród wszystkich kuleczek po jednej większej od pozostałych i nie jest to żaden niepokojący guz, a z pewnością nie jest to rak.

I'm really fine !

Ciekawe co powiedziałaby Magda Prokopowicz na poczekalnie te tutaj, w Londynie ?
Ciekawe czy do głowy przyszłoby Jej to, co przyszło mnie ?
I tak, jest to niesamowite do opisania uczucie radości, kiedy napięcie opada, kiedy stres zostaje na fotelu w szpitalnej poczekalni, a ja chce uściskać pierwszą osobę, jaką tylko spotkam po wyjściu na słoneczną drogę.
Był to pan budowlaniec, jakich pełno obecnie w okolicach London Bridge.
Nie zrobiłam tego, ale uśmiechnęłam się do niego.
Plecak nie był już taki ciężki, pomimo iż zawierał znacznie więcej.
Pozwoliłam się dać inspirować nawet w takiej chwili.
W plecaku były książeczki, broszury, tematycznie związane z tym czym żyję od jakiegoś czasu, które zresztą poleciały do Warszawy.
Jest tyle do zrobienia !
I ja mam na to zdrowie, siłę, czas i chęci !
Dziś ponownie mogłam przekonać się, ile dla mnie znaczy to, co się dzieje w moim życiu obecnie.
I ile znaczyć będzie to, co stanie się niebawem.
To wszystko dzieje się naprawdę.
Nigdy mi nie przejdzie.
To jest ten głód życia, chęć ulepszania życia innym potrzebującym, to jest czas dawania.
Bo w życiu jest czas brania i dawania.

Ja kiedyś dostałam.
Dostałam drugie życie dla mojej wspaniałej Mamci !
Szesnaście lat temu.
Teraz jest czas dawania.
Muszę za to podziękować.
Mogę jedynie tak, jak umiem najpiękniej.

Fajny to był poniedziałek.
Wszystko wraca do normalności sprzed kilku dni.
Warszawiacy już zapewne w swoich łóżkach, my wspominamy ten czas.
Piszę o nim tutaj.
Jutro wracam do intensywnej pracy nad książką, uruchamiam telefon i umawiam się na kolejne, ostatnie już spotkania w kraju.
W głowie masa planów, kilka otwartych projektów, wspartych fantastycznymi rozmowami.
Przecież w UK też jest rak.
Bedziemy z nim walczyć i pomagać tym, którzy z nim walczą !
Powiem Wam coś jeszcze na koniec.

ŻYCIE jest ... fajne, przez FFFFFFFFFFFFFFFF !

PS. Ogromne dzięki za komentarze, uwagi, wszystkie słowa.
Dopiero dziś do nich dotarłam.
Piszcie jakkolwiek, zawsze zareaguję !
Łeb do słońca !


2 komentarze:

  1. Dobrze, że jesteś z powrotem! Mam głód Twych wpisów chyba porównywalny do Twego głodu życia. Czytam je rano, a wtedy dzień zapowiada się przecudownie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, bardzo :-)
    A jeszcze bardziej, jeśli czyjś dzień jest przecudowny.
    Życie jest fajne !
    Uściski :-)

    OdpowiedzUsuń